Nie odpowiadam za błędy, zawarte w opowiadaniach! Poprawienie ich, leży w obowiązku autorek, jeszcze zanim wyślą je na konkurs!

czwartek, 16 sierpnia 2012

Anioł w niebieskim uniformie

Opowiadanie, które uzyskało II miejsce w mini-konkursie 2
http://czytaj-1d.blogspot.com/2012/07/mini-konkurs-2.html )
Temat: Inspiracja piosenką Kate Nash - The nicest thing
Twórczość autorki: http://you-in-my-bed.blogspot.com/http://be-like-u.blogspot.com/

_____________________________

Tytuł: Anioł w niebieskim uniformie
Połączenie: Ziall (Zayn & Niall)
Bohaterowie: Niall Horan, Zayn Malik, Maura Horan oraz Joe Brooks i Perrie Edwards.

Opis: Wraz z nową porą roku, mokrą jesienią, coś zaczęło się zmieniać w organiźmie osiemnastoletniego Niall'a Horana. Z początku były to słabe objawy. Zaczęło się od obniżenia odporności. Jedna choroba za drugą. Potem dołączyły do tego bóle głowy i problemy ze słuchem. W końcu, gdy wszystko staje się jasne i wydaje się być to koniec świata, na drodze staje Mulat o czekoladowych oczach, którego karnacja idelanie kontrastuje z błękitnym uniformem.

Od autorki: Pomysł na tą historię wpadł mi niemal od razu. Po przesłuchaniu piosenki Kate Nash kilka razy, ukształtowałam sobie w głowie postacie. Trochę znalazłam informacji o chorobie Niall'a, jednak część jest wymyślona, ponieważ nie wszystkiego się doszukałam. Mam nadzieję, że jednak nie wpłynie to bardzo znacząco na samą historię.

Pełnym zafascynowania wzrokiem farbowany blondyn wpatrywał się w subtelny taniec liści, które kołysały się w obranym przez delikatny wietrzyk kierunku. Intensywna pomarańcz mieszała się z przyćmioną czerwienią i brązem, tworząc w ten sposób ulubiony obraz osiemnastolatka. Lubił jesień, co dziwiło niemal każdego, kto się o tym dowiadywał. Przecież jest pochmurna, morka i monotonna, a jedyne co da się wyczuć to otaczająca nas melancholia bijąca od każdej żywej istoty. Jednak Horan uważał, że ta pora roku jest niezwykle piękna i idealna na długie spacery po parku. W jego wypadku nie wychodziły na dobre. Już trzeci raz w ciągu dwóch miesięcy musiał siedzieć w domu z powodu przeziębienia i wysokiej gorączki. Jemu to odpowiadało. Miał spokój i przynajmniej wolne od szkoły. Tylko tego pragną osoby w jego wieku. Przynajmniej znaczna większość. Ewentualnie grupka osób należąca do kółka matematycznego nie pozwoliłaby sobie na chorowanie.

- Niall, zejdź na dół. Śniadanie już ci przyszykowałam - głośne słowa odbiły się echem w jego czaszce. Zmrużył delikatnie oczy, czując jak głowa w momencie zaczęła mu ciążyć. Przekręcił nią powoli na lewo i prawo z nadzieją, że zawroty miną. Jednak bez skutku.

Starjąc się być ostrożnym, nieśpiesznie wstał z parapetu i udał się na korytarz. Szurając stopami odzianymi jedynie w grube, wełniane skarpety, które chłopak nosił, aby się rozgrzać, doszedł do schodów. Zrobił krok na pierwszy stopień. Naprawdę wolno szedł. Ociężale wręcz.

- Niall! - ponowne zawołanie ze strony Maury zaskutkowało bólem głowy i szumem w uszach.

Obraz przed jego oczyma zaczął wirować. Mimo to, blondyn zamiast przystanąć, szedł dalej, na upartego okłamując samego siebie, że czuje się rewelacyjnie. A dobrze wiedział, że było to najgorsze oszustwo. Nie tylko przed jego własnym Ja, ale również przed osobami, które kochał.

Lewa noga wysunęła się do przodu, kiedy nagle poczuł mocniejszy impuls w czaszce.

Do najdalszych i naskrytszych zakamarków tego domu dobiegł niewątpliwie głośny huk. Syknął pod nosem, czując jak ból przeszywa jego ciało na wskroś. Rozchylił powieki, myślał, że dzięki temu odzyska normalny stan, ale to mało dało. Jego nogi zaczęły dygotać i były całe obolałe. Po tym na pewno będzie pamiątka, pomyślał.

Podparł się na dłoniach, aby wstać i upadł równie szybko, co się podniósł. Czuł jedynie jak coś zatrzeszczało i ukłucie tysiąca igieł w jego prawym przedramieniu.

- Mamo! - zawołał, zaciskając mocno powieki. Nie chciał uronić łez. Jego męska duma by ucierpiała.

Niewysoka kobieta podbiegła do miejsa, skąd dochodził okrzyk niemalże w jednej sekundzie. Widok niebieskookiego chłopaka, którego tęczówek w tym momencie nie była w stanie zauważyć, leżącego na dębowych, lakierowanych schodach nie należał do najmilszych. Nie musiał nic dodawać. Ona doskonale zdawała sobie sprawe, gdzie ma zadzwonić. A wykonując telefon po karetkę któryś raz z kolei w tym roku, powinna zacząć od słów: "Hej, to znowu my".

 ~ ~ ~

Około pół godziny później, był już po prześwietleniu. Siedział na kozetce w gabinecie lekarskim i starał się powstrzymać krzyk, który niewątpliwie dałby upust jego emocjom. Mocno zaciskał oczy, aby nie uronić ani jednej łzy. Jednak nie wytrzymał. W momencie, gdy lekarz zrobił kolejny ruch, poczuł tylko jak kości w ręce trzeszczą. Nastawianie wcale nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, a głośny jęk, który wypełnił salę w ciągu ułamku sekundy doskonale to potwierdział.

- Doktorze Brooks, przyniosłem te papiery... - zaczął młody mężczyzna, którego dopiero teraz każdy dostrzegł przy drzwiach.

- Nie teraz, panie Malik, poza tym, mówiłem, że w godzinach pracy ma pan pukać! - powiedział stanowczym tonem lekarz, wchodząc mu w połowie zdania.

Mulat wyglądał na trochę speszonego słowami swojego przełożonego, jednak nie zawstydził się tak bardzo jak blondyn, kiedy Zayn, bo tak miał na imię pielęgniarz w niebieskim uniformie, przyłapał Niall'a na wpatrywaniu się w go. Niemal od razu policzki przybrały kolor purpury.

Oczy w kolorze gorącej czekolady, którą Horan uwielbiał pić najczęściej zimowymi wieczorami przy maratonach filmowych razem ze swoim przyjacielem od piaskownicy, Joshem, urzekły go. Nieświadom swojego zachowania, wędrował wzrokiem po całej sylwetce mężczyzny, na końcu ponownie wracajac do twarzy i stiudiując od nowa, jeszcze dokładniej każdy jej szczegół.

- Przepraszam, to w takim razie wrócę później - odpowiedział mu, po czym zniknął za białymi drzwiami.

Syknął z bólu w chwili, gdy lekarz ponowił swoje zadanie.

- Pani raczy mi za niego wybaczyć - zaczął lekarz, gdy w końcu puścił rękę osiemnastolatka.- Zayn jest tu praktykantem dopiero od tygodnia i czasami jeszcze się zapomina, ale w gruncie rzeczy jest odpowiedzialny.

- Nic nie szkodzi - zaśmiała się serdecznie kobieta - Jednak, doktorze Brooks, chciałabym porozmawiać o Niall'u.

- Nie tylko pani. Zaraz porozmwiamy w trójkę, tylko najpierw - tu spojrzał na wystraszonego nieco chłopaka - założymy gips.

Młody Horan ze znudzeniem czekał aż lekarz wróci z potrzebnymi materiałami i narzędziami. Doskonale znał schemat tego zabiegu. W tym roku gościł w tym gabinecie po raz piąty, a może szósty? Sam do końca nie pamiętał. Teraz jedynie obawiał się nadchodzącej rozmowy. Już sam wielokrotnie rozmyślał nad sobą pod względem zdrowotnym. Był jedyną w klasie tak słabą osobą. Kruche kości, niska odporność, utrata przytomności. To nie wróżyło nic dobrego.

- Teraz możesz zająć miejsce obok swojej mamy - powiedział z uśmiechem szatyn w prostokątnych okularach, pokazując dłonią krzesło obok jego rodzicielki.

Myśli tak go pochłonęły, że nawet nie zorientował się, gdy na ręcę doktor założył mu niebieski gips, idealnie pasujący do koloru jego tęczówek.

Chłopak tak więc zrobił, zaraz już siedział obok Maury przed machoniowym biurkiem. Mężczyzna oparł się łokciami o blat mebla i spojrzał na nich, zdejmując swoje okulary.

- Od czego by tu zacząć? - spytał bardziej siebie niż ich - W ciągu ostatniego roku zanotowałem u ciebie siedem złamań - czyli się pomyliłem nawet w tym, przeleciało mu przez głowę - obniżenie odporności, niewydolność krążenia, masz podejrzenie o anemię. Powiedz mi, czy ostatnimi czasy miewałeś bóle lub zawroty głowy, problemy ze słuchem, drgawki bądź zaburzenia świadomości?

Jego poważny ton wystrzaszył nie żarty nastolatka, jak również jego matkę. Chłopak przełknął ślinę, aby zaraz niepewnym tonem odpowiedzieć.

- Tak, dziś rano kręciło mi się  głowie, dlatego upadłem ze schodów. Zaburzenia świadomości - zastopował, rozmyślając nad tym - rzadko się zdarzało, ale były, może ze dwa, trzy razy.

- A drgawki?

- Ostatnio coraz częściej.

Mężczyzna zanotował coś na kartce. Ponownie spojrzał w kartę pacjenta, następnie podniósł wzrok z powrotem na nich.

- Nie chcę państwa straszyć, jednakże moim obowiązkiem jest mówienie prawdy. Jest możliwość, że masz pierwotnego raka kości albo inaczej szpiczaka - po tych słowach serce zabiło mu mocniej i aby nie wyskoczyło z piersi, Niall złapał się za klatkę piersiową.

- Nie, to niemożliwe. Panie doktorze, to nieprawda. Jak duże jest prawdopodobieńtwo? - zaczęła wypytywać Maura.

- Nie duże, ale jest. Dlatego najelpiej będzie jak przeprowadzisz te wszystkie badania - podał swojemu pacjentowi zapisaną od góry do dołu kartkę - One pomogą wykryć czy to aby na pewno szpiczak.

W niemałym otępieniu Niall wyszedł z sali, zostawiając matkę i lekarza na osobności. Nie miał ochoty wsłuchiwać się w dopuszczenia tego mężczyzny. Co on w ogóle o mnie wie?, pomyślał, kierując się w stronę wyjścia. I młodzieniec miał po części rację. On znał tylko jego stan fizyczny, a nie psychiczny. Nie miał pojęcia, kim tak naprawdę jest Horan. Nikt nie miał. A ludzie, z którymi rozmawiał na codzień znali tylko z osobą, którą grał. Nawet grał przed Josh'em, nie wspominając już o matce. Sądził, że lepiej będzie, jeśli nikt nie dowie się o jego inności, jak sam śmiał nazywać swoją homoseksulaność. Tak ją opisywał i tak o niej myślał. Nie potrafił przepuścić przez swój umysł, że jest gejem albo pedałem, jak mieli w zwyczaju mówić osoby z jego otoczenia na owego osobnika. Wolał być inny i to mu całkiem odpowiadało. Przynajmniej nie musiał nękać swojej głowy pytaniami, co jest z nim nie tak, że żadna dziewczyna nie zwraca na niego uwagi. Choć nie, kilka go zaczepiało, czasami słyszał to piskliwe "Hej, Niall", ale on i tak puszczał to mimochodem, czego nie rozumiał jego przyjaciel za żadne skarby. Przecież pięknej brunetce o szczupłej sylwetce i dużych zielonych oczach się nie odmawia, prawda?

Idąc z głową spuszczoną w dół, nie zauważył pędzącego przez korytarz osobnika płci tej samej co on. Momentalnie ich ciała się zderzyły, a Horan ponownie tego dnia zawył z bólu, tym razem objawiającym się w jego kostce.

- Nic ci nie jest?

Stało się. Ponownie usłyszał ten nieziemski głos, od którego cały zadrżał w środku. Niepewnie uniósł spojrzenie z szarych kafelek na twarz mężczyzny, nachylajacego się nad nim. Gdy pierwszy raz spojrzał w jego oczy, tliło się w nich zakłopotanie, teraz od tych brązowych tęczówek bijła troska.

- Nie, wszystko w porządku. Może kostkę zwichnąłem, ale to nic takiego. - starał się uśmiechnąć, aby pielęgniarz nie był w stanie odgadnąć, o czym myśli farbowany.

- Na pewno? -  zapytał, podając mu dłoń.

Z lekkim trudem podniósł się z podłogi i otrzepał beżowe spodnie.

- Na pewno. Dzięki. - odpowiedział i wyminął go z wcześniej podjętym kierunkiem.

Zayn patrzył chwilę za kulejącym nieco osiemnastolatkiem. Uśmiechnął się pod nosem, bo przed oczami miał wciąż jego zmieszaną minę, która niewątpliwie czyniła go uroczym.

~ ~ ~

Czując jakby ciężar z prawej ręki zostal odjęty, chłopak swobodnie, powolutku poruszył nią najpierw w jedna stronę potem w drugą. Zrosła się bez zbędnych uszczerbków. Na szczęście. Niall miał już dosyć tych pistacjowym ścian, charakterystycznego zapachu, strelnych narzędzi i kozetki. Nie mógł już patrzeć na gabinet dotkora Brooks'a. Jeden, jedyny raz poczuł jakieś wewnętrzne ciepło na serduszku, kiedy tu był. Dokładnie trzy tygodnie w chwili, gdy salę wypełnił głęboki głos Mulata o czekoladowych oczach.

I teraz miał nadejść najgorszy moment. Nie dając po sobie poznać, jaki jest wystraszony zbliżającymi się informacjami, usiadł obok swojej matki. Zacisnął palce na materiale okrywającym jego kolano. Lekarz rozchylił usta, a on poczuł jak serce podchodzi mu do gardła. Niepewność zawsze rani najbardziej.

- Przeanalizowałem wszystkie badania Wychodzi na to, że - zawiesił głos, chowając ciemne oczy pod powiekami. Zaraz otworzył je i teraz zdawały się być przeszklone - w organiźmie Niall'a rozwinął się szpiczak.

Przełknął głośno ślinę. Z oczu Maury wypłynęły pierwsze słone krople, które były tylko zapowiedzią nadchodzącego oceanu łez.

- Przykro mi - odprł cichym, ale stanowczym głosem Brooks. - Ale mam również dobrą wiadomość. Jest pradopodobieństwo, że chłopak z tego wyjdzie - powiedział do kobiety, przyciskajacej chusteczkę do oczu.

Na jej twarzy zagościł delikatny zarys uśmiechu. Natomiast mina Niall'a była bez emocji. Jakoś mało przejął się chorobą, które być może jest początkiem jego końca. Jedyne nad czym myślał to dlaczego pan Malik nie raczył przeszkodzić im teraz. Czyżby nauczył się już pukać?

Jak na zawołanie, w gebinecie rozniósł się dźwięk delikatnego uderzenia piąstką o białe drzwi.

- Proszę - zawołał lekarz, którego imię brzmiało Joe.

Ku rozczarowaniu Horana, zza nich nie wyłonił się przystojny mężczyzna odziany w błękit. Jego oczy przyglądały się właśnie długonogiej dziewczynie o szerokim uśmiechu z blond lokami spiętymi w równego koka. Przeprosiła za przeszkodzenie i podała białą teczkę szatynowi w pstosokątnych okularach, po czym bez słowa wyszła z pokoju.

Kolejną godzinę spędzili na rozmowie z lekarzem o najbliższych terapiach i zabiegach. Przekazał im najważniejsze informacje i zastrzeżenia odnośne tego, jak powinno teraz wyglądać życie osiemnastoletniego chłopaka. Trochę niechętnie przytaknął i obiecał trzymać się zaleceń. Gdy pogawędka dobiegała końca, matka wraz z synem wstali z krzeseł, jednak nie dano im było jeszcze wyjść.

- Poczekają państwo jeszcze chwilę - poprosił łagodnie, aby wrócili na swoje miejsca. Wychylił się na korytarz i po krótkiej wymianie zdań z pielęgniarką wrócił za swoje biurko - Myślałem o tym wcześniej i sądzę, że to wcale nie byłby zły pomysł. Proszę nie uznawać tego za kontrolę, przynajmniej nie aż taką wielką, jednak z doświadczenia wiem, że młodzi ludzie lubią czasami ignorować moje zalecenia, a to nigdy nie wychdzi na dobre. Tak więc chciałem się zapytać ciebie, Niall'u, czy godzisz się zostać pod opieką pana Zayn'a Malika. Jest tu praktykantem, co prawda stiuduje dopiero drugi rok medycyny, ale wie już całkiem sporo i w tej roli sprawdzi się na pewno.

Nie dowierzał jego słowom. Z lekkim oniemnienim wpatrywał się swoimi niebieskimi jak australijski ocean oczami w twarz uśmniechniętego doktora. Zapewne długo jeszcze trwałby w stanie pomiędzy snem a jawą, gdyby nie Mulat, który po krótkim dźwięcznym uprzedzeniu, wszedł do gabinetu.

- Chciał mnie pan widzieć doktorze, o co chodzi? - zapytał uprzejmym tonem.

- To jak, zgadzasz się, Niall?

- Tak, skoro tak będzie bezpieczniej - odpowiedział niemalże szeptem, czując przyspieszony rytm bicia serca.

- Panie Malik - spojrzał na pielęgniarza nadal cierpliwie czekajacego przy drzwiach - Podejmiesz się opieki nad tym oto młodzieńcem. Będziesz odwiedzał go dwa, trzy razy w tygodniu. Chłopak ma pierwotnego raka kości i ważne jest, aby się nie nadwyrężał. Ma słabe kości, a wszystkiego od razu też nie jesteśmy w stanie zrobić - wytłumaczył mu, gestykulując dłońmi.

- Z chęcią. Wolę współpracować z osobami, które bliżej są mojego wieku - zaśmniał się ciepło, na co blondwłosy chłopak chyba pierwszy raz dzisiejszego dnia dał jakiś pozytywny znak życia. Jego usta wygięły się w uroczym uśmiechu, delikatnie ukazując apart ortodontoczny.

~ ~ ~

Przez kolejne dwa miesiące Zayn odwiedzał go regularnie. Początkowo dwa razy w tygodniu, potem trzy, a później stracili rachubę. Dorosły już mężczyzna dogadywał się bardzo dobrze z Niall'em. Ze spotkania na spotkanie ich tematy się pogłębiały i pomimo kilku godzinnej rozmowy uprzedniego dnia, oni zawsze mieli coś sobie do przekazania. Młody Horan czuł się dobrze w jego towarzystwie. Aż za dobrze. Zayn był osobą ciepłą i pełną troski. Był jak anioł w ludzkiej skórze. Zawsze pomocny i dobrym sercem. Czasami był też nieogarnięty i wpadał, pytając go o dzień tygodnia. A przecież takie rzeczy nie powinny się zdarzać u pielęgniarza, prawda? I to najbardziej podobało się osiemnastolatkowi. To że pomimo jego przyszłego fachu, nie był poważny, na jakiego wyglądał w tym błękitnym stroju.

Wciągającą grę w Simsy przerwał  Horanowi dzwonek do drzwi. Raz, drugi. Dopiero po jakiś siedemnastu Niall zorientował się, że jest sam w domu i zbiegł szybko otworzyć. Zdziwionym spojrzeniem wpatrywał się w uśmiechniętego od ucha do ucha Mulata, w jednej ręce trzymającego pomarańczową siatkę z Sainsbury's.

- Hej, żarłoku - przywitał się, przekraczając próg mieszkania.

- Ej, to że czasami lubię sobie coś przegryźć, nie oznacza, że jestem żarłokiem, jasne? - oburzył się młody, a Zayn poczochrał jego i tak nieuczesane blond włosy.

- Powinieneś iść już do frzyjera, odrosty ci widać - wystawił mu jęzk i podał reklamówkę - Kupiłem żelki, lody miętowo-czekoladowe i sok pomarańczowy.

- Serio myślisz, że ja nie robię nic innego, tylko non stop jem? - spojrzał na niego jak na idiotę, starszy już otwierał usta - Nie mów - zaśmiał się Horan.

Zayn rozebrał się z wierzchniego odziania i razem udali się do pokoju. Od razu usiedli na idealnie zaścielonym łóżku, a Malik zaczął wyciągać zakupione rzeczy. Zanim jednak zabrali się za konsumpcję, Niall podał mu z szafki nocnej dwie łyżeczki, a na swoich kolanach położył laptopa, aby wyłączyć go. Nie chciał być bowiem niegrzecznym, korzystając z niego podczas rozmowy z Zayn'em. Mulat ukradkiem zobaczył ekran i ze zdziwieniem zerknął na Horana.

- Grasz w Simsy? Myślałem, że to kręci tylko dziewczyny - zapytał ciekawski.

- Od czasu do czasu lubię - odpowiedział trochę speszony.

Malik bardziej nie naciskał, więc chwycił w dłoń łyżeczkę i otworzył pudełko lodów, aby mogli zacząć się nimi delektować. Niall był w szoku, gdy kiedyś jego opiekun oświadczył mu, że jego ulubionym smakiem jest miętowo-czekoladowy. Sam go bowiem uwielbiał, a nigdy wczesniej nie spotkałby się, aby ktoś popierał jego zdanie. Wszyscy się krzywili, a one wbrew pozorą są naprawdę bardzo dobre, jak to twierdził nastolatek. Aż w końcu trafił swój na swego, co niebywale ucieszyło go. I nie tylko ze wzgledu na upodobania deserów. Osiemnastolatek bardzo się do niego przywiązał. Już od dłuższego czasu przestał go traktowac jak osobę, która tylko przychodzi, aby go sprawdzić. Mówił o nim, jak o dobrym przyjacielu, choć w duchu nazywał go kimś jeszcze ważniejszym, ale przecież nie mógl tego oznajmić komukolwiek z zewnątrz. Uważał za niemożliwe to, że Zayn mógłby być taki jak on, mógłby być gejem. Nie ktoś taki jak on. Niebieskooki pomimo tego, że nigdy nie pytał czy Zayn ma kogoś, był pewien, iż odpowiedź brzmiałaby "tak". W końcu dwadzieścia dwa lata to już wiek, w którym ludzie podejmują takie decyzje.

Od słowa do słowa przechodzili w inne tematy. Począwszy od tego, jak dzisiaj blondyn się czuję, przez rozmowę o wczorajszym filmie, a skończywszy na życiu prywatnym. Niall z zaciekawieniem wpatrywał się w niego, kiedy Mulat zaczął opowiadać z jakich powodów wybrał medycynę. Historia wciągała coraz bardziej. Okazało się, że jego ojciec zginął w wypadku samochodowym, a dyżurni, którzy odebrali zgłoszenie, poinformowali za późno o tragicznym zdarzeniu na autostradzie. I ambulans przyjechał z opóźnieniem. W wyniku czego podczas transportu do szpitala, czterdziesto kilku letni mężczyzna umarł. Zayn miał wtedy jedenaście lat i tego dnia, obiecał sobie, że pójdzie na medycynę, bo w ten sposób będzie w przyszłości pomagać ludziom, a najlepszą zapłatą za jego pracę uznawać będzie szczere uśmiechy. Gdy skończył swoją historię, Horan dostrzegł  maleńkie łzy w kacikach jego oczu. Po raz pierwszy widział, aby jemu zanosiło się na płacz. Pomimo strachu, że mężczyzna go odepchnie, Niall zbliżył się do niego i delikatnie objął ramionami jego ciało, chcąc w ten sposób dać jemu wolną rękę. Ku jego zadowoleniu Zayn zacisnął palce na materiale okrywającym plecy podopiecznego i mocno wtulił się w niego. Po kilku minutach ciszy, w końcu się odezwał.

- A ty? Powiem mi, cos o sobie. Nigdy za bardzo nie wspominałeś o niczym prócz szkole ze swojego prywatnego życia. No i zainteresowaniach.

Niall zmieszał się trochę. Chciał mu powiedzieć już dawno o jego życiu, o tym jak przeżywał rozwód rodziców, o tym jak brak ojca wpłynął na jego orientację, o tym jak pierwszy raz posmakował zauroczenia, ale poczekał aż mu przejdzie, bo bał się przyznać przed swoim najlepszym przyjacielem, że on mu się podoba. Chciał mu powiedzieć o tym wszystkim, ale strach zżerał go od środka. Co jeśli on by powróciłby do kontaktu opiekun - pacjent? Niall by tego nie przeżył. Za bardzo zaczęło mu na nim zależeć.

- Nie ma czego opowiadać - podrapał się po głowie i odsunął nieco od Malika, aby móc spojrzeć mu w oczy. Te piękne, czekoladowe oczy - Rodzice się rozeszli, gdy miałem piętnaście lat. Jakoś mocno tego nie przeżywałem. Owszem, brakowało mi męskiego autorytetu w domu, co przyczyniło się do - zawiesił głos, gryząc się w język - kilku innych rzeczy. Josh mi pomagał, mój przyjaciel. Jest troskliwy i zabawny, tylko mnie troche irytuje jak wypomina, że nigdy nie miałem dziewczyny.

Pokój wypełnił nerwowy śmiech chłopak z aparatem na zębach, a Malik delikatnie wytrzeszczył oczy w zdziwieniu, co na jego nieszczęście Niall zauważył.

- Widzisz? Nie tylko on tego nie rozumie. Wiesz, w sumie to chciałbym przed śmiercią poznać smak pocałunku - w tym momencie odwrócił od niego wzrok - I nie zaprzeczaj, wiem, że umrę. Mało osób wygrywa z rakiem, a więc dlaczego mnie miałoby się poszczęścić? No i tak, pewnie uważasz, że to żałosne, prawda? Mam już osiemaście lat, a jeszcze się nie całowałem.

- Młody, spójrz na mnie - poprosił łagodnie, a ciało nastolatka przeszedł dreszcz. Po raz pierwszy głos Zayn'a brzmiał tak inaczej. Tak jakby w nim kryła sie czułość, której tak bardzo pragnął z jego strony - Po pierwsze, wszystko idzie w dobrym kierunku, abyś wyzdrowiał, a po drugie, nie uważam, że to żałosne. Nie ma co się spieszyć, skoro na drodze nie znalazłeś jeszcze tej jedynej dziewczyny.

- I już nie znajdę tej osoby - specjalnie użył ostatniego słowa. Dał aluzję, której niestety Malik nie zrozumiał - No chyba, że w magiczny sposób moje zakochanie zostanie odwzjemnione, ale to jest awykonalne. I tak oto opuszczę ten świat jako żałosny Niall Horan, dzieciak z aparatem na zębach, który nigdy się nie całował - zadrwił z samego siebie, po czym głośno westchnął.

- Aż tak ci na tym zależy?

Niepewnie przytaknął głową.

- Chodź tu - poprosił, a raczej łągodnie rozkazał jego przyjaciel. Niebieskie tęczówki blondyna były w tym momencie jeszcze bardziej zauważalne, niż zwykle - No nie patrz się tak na mnie, nie zjem cię - zaśmiał się ciepło, a Niall tylko przełknął ślinę. Nie docierało do niego, że Mulat proponował mu to, co od dawna sam zamierzał uczynić.

- Ale... Ale nie musisz tego robić.

- Wiem, ale chcę. Lubię spełniać ludzkie marzenia - widząc, że Horan nadal jest w lekkim otępieniu, sam przysunął się do niego, wcześniej odsunąwszy puste pudełko po lodach i paczkę z kilkoma ostatnimi żelkami, aby mieć lepszy dostęp do niego - Wiesz, chyba że ty nie chcesz, ale pomyślałem, że skoro jest to dla ciebie ważne to...

- Chcę - szybko zaprzeczył - Znaczy się, jeśli cię to nie obrzydza ani nic takiego.

- Jesteś moim przyjacielem, jasne, że nie będzie mnie to obrzydzać - usmiechnął się, chcąc dodać mu otuchy - Nie jestem jakąś mega seksowną dziewczyną, ale lepszy rydz niż nic, prawda?

Oboje wybuchnęli śmiechem.

- No tak - poparł go.

- Dobra my tu gadu, gadu, a czas leci. Nie denerwuj się - powiedział delikatnie, kładąc dłoń na jego policzku, kciukiem zakreślił na nim małe, niewidzialne kółeczko.

Chłopak przełknął powoli ślinę. Starał się jakoś uspokoić, nie chciał zniszczyć tego pocałunku, który będzie prawdopodobnie jedynym i nie zaprzeczalnie najlepszym ze względu na osobę, której ust dotknie swoimi.

Poczuł ciepłą dłoń na drugim policzku, niemal z łzami w oczach wpatrywał się w ciemne tęczówki zdobione gęstymi, czarnymi rzęsami. Był coraz bliżej, czubku ich nosów się zetknęły, a pomiędzy usta Malika wpełznął krótki, nerwowy oddech Niall'a. Zrobił to. Z wyczuciem dotknął rozchylonych warg młodszego. Oboje przymknęli oczy, jakby chcieli zaczerpnąć w ten sposób więcej przyjemności. Osiemnastolatek siedział nieruchumo, trochę nieudolnie poruszał wargami, ale Zayn postanowił mu pomóc. Nieco łapczywie wsunął język pomiędzy jego usta, zaraz splątując go z jego. Prowadził go przez to nowe doświadczenie. Całkiem sprawnie, co wniskował po śmielszych ruchach Horana. Jego dłonie wsunęły się we włosy Mulata, przyciągając go tym ruchem bardziej do swojego ciała. Malik też nie próżnował. Zaczął delikatnie napierać na niego, aż w końcu znalazł się nad nim, mocno całując dziewicze wargi swojego podopoiecznego. Chciał dać mu coś od siebie. Wiedział, że w ten sposób spełni jeden z jego punktów na liście "Zdążyć przed śmiercią". Czuł się prawie jak bohater.

Przez około dwie minuty siedział na nim okarkiem i odwzajemniał każdy pocałunek, których oboje sobie nie szczędzili w tym momencie.

- Ja... umm... dziękuję - wydukał wciąż trfający w lekkim szoku Niall.

- Nie ma za co - odparł szeptem i zszedł z niego.

W odpowiedzi tylko pokiwał głową. Przez jego głowię przemknęła jedna myśl: Teraz już mogę umierać.

Niedługo po tym, Zayn oznajmił, że musi się zbierać, więc chłopak, jako gospodarz domu, odprowadził go do drzwi i pożegnał się krótkim "Do zobaczenia". Wolnym krokiem wrócił do swojego pokoju, kładąc się od razu na łożku. Leżał i tępym wzrokiem wpatrywał się w sufit z nadzieją na uświadomienie sobie tego wieczoru. Najlepszego wieczoru, dodał w myślach.

~ ~ ~

Pół roku później na sam początek lata, Niall i jego matka w końcu mogli odetchnąć z ulgą. Wygrał. Ten słaby chłopak, z kruchymi kośćmi, który łamał się przy każdej możliwej okazji, teraz przemierzał park na rowerze w drodze do szpitala. Niecałe trzy tygodnie temu jego walka zakończyła się zwycięstwem. Ale mimo to, on nie był zadowolony, bo coś w nim zaczęło obumierać. Serce. Tak, nie śledziona, nerka ani wątroba, tylko serce. Odkąd Zayn przyszedł mu osobiście pogratulować wyjścia na górnej pozycji, nie spotkali się nawet raz. I to go bolało. Brakowało mu go, jak nikogo innego.

Gdy tylko dojechał na miejsce, od razu wparował na recepcję.

- Dzień dobry. Może mi podać pani adres Zayn'a Malika? Miał tu praktyki - poprosił na wstępie rozmowy, nie owijając w bawełnę. Chciał, jak najszybciej znaleźć się pod drzwiami do jego mieszkania.

- Przykro mi, ale nie mogę podać panu adresu - oznajmiła mu ciemnoskóra kobieta, nawet nie podnosząc wzroku znad pliku kartek.

- Ale proszę. To dla mnie ważne. On się mną zajmował. Wie pani, bardzo chciałbym mu za to podziękować - skłamał.

- Ale...

- Proszę - przerwał.

Spojrzała na niego z politowaniem i bez słowa zaczęła szukać czegoś w jakiejś teczce. Zapisała kilka linijek na białej karteczce i podała mu ją.

- Dziękuję bardzo - zawołał, zanim zniknął na dworze.

Wsiadł na rower i czym prędzej pojechał pod wskazany adres. Z wielkim uśmiechem na ustach przemierzał kolejne uliczki i liczne zakręty. Cieszył się. W końcu ponownie spojrzy na jego roześmianą twarz, od nowa będzie mógł zatracić się w tych magicznych oczach. Nareszcie miał szczęście na wyciągnięcie ręki. Czuł się, jakby ktoś nagle przyczepił mu strzydła, dał magiczną różdżkę i uczynił go spełnionym. Choć nie, do całkowitego spełnienia brakowało mu jeszcze tylko jednego.

Zatrzymał się przed niewielkim domem. Spojrzał na kartkę i zaraz ponownie na budynek.

Wdech, wydech, będzie dobrze, powiedział w głowie. Zszedł z roweru i podszedł do drzwi, zbierając swoje wszystkie myśli. Odetchnął po raz ostatni i przyłożył palec do dzwonka. Lekko go nacisnął. W mieszkaniu rozszedł się dźwięk oznajmiający o nowym przybyszu. Kroki. Tak, usłyszał czyjś chód. Serce zabiło mu mocniej, uśmiech mimowolnie przyzdobił jego alabastrową twarz. Był coraz bliżej. Szczęk obijających się od siebie kluczy. Jeszcze chwila. Zobaczył przekręcającą się klamkę, drzwi zaczęły się lekko uchylać, a jego wzrok podążył za szczupłymi kolanami do góry, nie zatrzymał się, gdy napotkał kształtne biodra schowane do połowy pod pomiętą białą koszulą, krzywo zapietą, męską. Mierzył dalej. Aż na samą górę. Kąciki jego ust w momencie opadły, a oczy wpatrywały się z niedowierzaniem w blondynkę. Ładną blondynkę. Nieuczesane fale opadały na jej ramiona, a delikatny uśmiech wpłynął na usta, kiedy niezgrabym ruchem poprawiła zsuwającą się koszulę, należącą bez wątpienia do właściciela tego domu.

- Cześć, ja do Zayn'a - powiedział trochę zmieszany. Zaczął karcić się w myślach. Znowu stał się naiwny. Myślał, że będzie inaczej. Kolejny raz zawiódł samego siebie.

- Och, wejdź - otworzyła drzwi szerzej - Misiek, ktoś do ciebie! - krzykneła w głąb mieszkania - Jestem Perrie, a ty...

- Niall - szybko się przedstawił - Były podopoieczny Zayn'a. Przyszedłem jeszcze raz podziękować - drugi raz użył tego kłamstwa, bo co mu innego zostało?

- Dużo o tobie słyszałam. Ponoć rownież uwielbiasz lody miętowe - zaśmiała się miło.

- Tak - przytaknął, wspominając ten pamiętny zimowy wieczór w jego pokoju, gdzie byli razem, początkowo splątani w uścisku, potem przyssani do siebie. I naprawdę, myślal, że to coś znaczy, że pomimo jego słów, gdyby on nic do niego nie czuł, nie odważyłby się na pocałunek. Ale jednak tak było. Horan powoli zaczał wszystko w głowie analizować. Z trudem przebolał myśl, że to było nic. Nic, prócz zwykłej przysługi, z której skorzystał.

- Hej, młody!

Roześmiany dźwięk jego głosu rozbrzmiał w korytarzu, kiedy Malik stanął tuż obok nich. Niebieskooki wplepił spojrzenie w parę stojącą przed nim. On obejmował ją w pasie, a ona zacisnęła dłonie na jego umięśnionym boku.

- Jak znalazłeś mój adres? - zapytał z uśmiechem.

- Poszedłem do szpitala. Chciałem ci jeszcze raz podziękować za kontrolowanie mnie, te rozmowy wszystkie, też dlatego, że wierzyłeś we mnie.

- Tłukłeś się przez pół miasta, aby mi o tym powiedzieć ponownie? - Mulat się zdziwił, lecz zaraz dodał: - Jesteś niesamowity. Nie ma za co dziękować. W sumie to miło mi się z tobą współpracowało, o ile tak mogę nazwać wielogodzinne rozmowy. A jak się czujesz?

- Coraz lepiej. Odzyskuję siły, więc wszystko zmierza ku dobremu - przylepił uśmiech na smutną podkówkę - To ja już wam nie będę przeszkadzać. Pożegnam się. No to cześć.

Usłyszał za sobą żegnąjący się z nim głos Malika, ale nie odwrócił się już. Nie mógł. Zacisnął mocno zęby i wsiadł z powrotem na rower. W ciągu kilka sekund znalazł się kilkadziesiąc metrów od posiadłości, gdzie mógł pozwolić sobie na łzy, które po chwili zaczeły się nasilać. Kilkanaście minut później wbiegł do domu. Nie spojrzał za siebie, gdy mama go wołała. Nie dał rady. Chciał być teraz sam. Przymknął drzwi, aby mieć spokój. Wpatrując się w krople spływająca po szybie, usiadł na parapecie. Podkulił nogi pod brodę. Była mokra od łez. Tak samo jak policzki, usta i również nos. Czy czuł ból? Jasne, że tak. Coś ukłuło go tam za lewa piersią. Czy obwiniał Zayn'a? Nie. Obwiniał siebie. To on mu zaufał. To on źle go zrozumiał. To on chciał tego pocałunku.

Czasami rzeczywistość jest inna, niż taka jaką sobie piszemy. Czasami niektóre gesty czy słowa odbieramy w inny sposób. Czasami wszystko wydaje się być proste. Zupełnie jak deszcz, który dawał o sobie znać w każdej sekundzie, dzowniąc po ciuchutku o szybę.

Ktoś pukał do drzwi. Ktoś probował się do niego dodzwonić. Ale jego nie było. W tym momencie siedział w swoim świecie, próbując wszystko od nowa poukładać i ogarnąć bałagan myśli, wprowadzony przez Zayn'a Malika. W jego oczach na zawsze zostanie uśmiechniętym pielęgniarzem w niebieskim uniformie, który obrał sobie za cel niesienie pomocy. Jednak zdania o nim nie zmienił. Będzie już na zawsze mimo wszystko najmilszą osobą, jaką poznał, a która nie była dana jemu. Osobą, która nigdy więcej nie potrzyma go za rękę, gdy będzie smutny.

0 komentarze:

Prześlij komentarz