Tematyka Świąteczna
Twórczość autorki : http://ho-run.blogspot.com/
Tytuł jedno-partu nadany przez administratorkę
____________________
Błądząc między półkami sklepowymi,zastanawiałam się, gdzie zostawiłam wózek z zakupami. W ramionach ściskałam rzeczy, przez które oddaliłam się od reszty moich zakupów. Czekolady , które wybrałam, zaczynały wymykać mi się z ramion, chcąc pewno wrócić na swoje miejsce, butelka wody zaczynała się odkręcać, a rodzinne opakowanie musli chciało eksplodować i rozdać suszone rodzynki wszystkim klientom tego supermarketu.
Trzymając kurczowo te wszystkie przedmioty, zaglądałam do wózków, które mijałam, w nadziei, że jeden z nich należy do mnie.
- Szukasz tego wózka? - Usłyszałam głos, nawołujący gdzieś za mną. Mój słaby wzrok nie pozwolił mi określić, kto przejął moje zakupy, przypomniałam sobie za to miejsce, gdzie rzeczywiście porzuciłam moje rzeczy. Podchodząc bliżej , uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak, tego wózka. - Powiedziałam, wrzucając resztę zakupów do środka. Moje ręce całkowicie już zdrętwiały.
Chłopak poczekał, aż ułożę w wózku wszystkie produkty, a potem bez słowa odjechał.
- Hej, hej! - Zawołałam za nim! - To chyba mój wózek!
Pewnym krokiem ruszyłam za blondynem, który ani myślał się zatrzymywać.
- Chyba powiedziałam Ci, że to MOJE ZAKUPY... - Mówiłam, rozglądając się przy okazji po półkach, które mijałam.
Niemożliwe, przecena na rodzynki?
- Tak się składa, że mam w planach kupić dokładnie to samo, co ty. - Powiedział chłopak, zwalniając przy półce z moimi ulubionymi rodzynkami. One zawsze kojarzyły mi się z Bożym Narodzeniem.
Chłopak znów ruszył i uśmiechając się delikatnie , pchał prawie pełny już wózek.
- Możesz oddać mi moje rzezy? - Westchnęłam, poluzowując szalik, który oplatał moją szyję.
Blondyn posłał mi szeroki uśmiech i kręcąc głową, powiedział:
- Te rzeczy nie są Twoje, przecież jeszcze ich nie kupiłaś.
Ktoś tu chciał ze mną pogrywać, ach tak?
Po chwili zatrzymaliśmy nasz maraton na wysokości lodówek z pysznymi mrożonymi jogurtami. Zobaczyłam, że moje ulubione truskawkowe musy mają akurat świąteczną przecenę i można kupić je w większym opakowaniu.
- Lubisz je? - Spytał chłopak, wkładając do kosza kilka sztuk. Niemożliwe, żeby znał mój gust.
Bezwarunkowo pokiwałam głową, rozmarzona nad tym, że zaraz wrócę do domu i usiądę przed telewizorem z moim ulubionym jogurtem.. Najpierw jednak musiałam odzyskać resztę świątecznych zakupów.
- Hej, ty! - Stanęłam w końcu, tupiąc nogą. - Nie żartuj sobie ze mnie! Muszę kupić jeszcze dużo rzeczy,a ty mi tylko marnujesz czas!
Blondyn przystanął w sporej odległości ode mnie i rozejrzał się po otaczających go produktach.
- Szukasz może mrożonek? - Spytał, podchodząc bliżej.
Rzeczywiście, potrzebowałam ich.
Po chwili rozgryzłam chłopaka, widząc, że trzyma w ręku listę zakupów, którą zostawiłam w wózku.
- Oddaj mi tą listę, bo nic już nie zdołam kupić.. - Głośno westchnęłam. Nabrałam w płuca więcej powietrza i postanowiłam, że stawię czoła mojemu "problemowi".
Chłopak oddał mi pogiętą już kartkę.
- Skoro masz kupić to , co ja.. - Zaczęłam, idąc na kompromis. Podeszłam do wózka i lekko go pchnęłam. - .. To chodź ze mną, kupisz co chcesz i dasz mi spokój.
Blondyn zgodził się na moje warunki, ruszył więc równie szybkim krokiem co ja i świetnie dotrzymywał mi kroku. Prawda była taka, że jak najszybciej chciałam się go pozbyć.
- Opowiedz mi coś o sobie.. - Uśmiechnął się. - Skąd jesteś, gdzie mieszkasz, co robisz w Święta..
Właśnie doszłam do wniosku, że rozmawiam z psychopatą.
- Ja... - Zaczęłam, zdziwiona.
- Przepraszam. - Zaśmiał się. - To nie tak miało zabrzmieć.
Chciałam odetchnąć, ale nadal byłam spięta.
- Jestem Niall. - Wyciągnął do mnie rękę. Niepewnie zdjęłam zimną dłoń z wózka i podałam mu ją - a on ją ścisnął, trzymając nadzwyczaj długo.
Spojrzałam mu w oczy i pierwszy raz przeszły mnie ciarki.
- Może wyjdziemy z tego działu? - Zaproponował. Staliśmy, jak dwa bałwany [ :) ] , przy zamrażarkach i lodówkach. Zdecydowanie w najchłodniejszej częście sklepu.
Okazało się, że moja lista wcale się nie kończy i mam jeszcze sporo rzeczy do kupienia. Rozpoczęłam więc drugie "okrążenie" , tym razem nie sama.
- To jak z tymi Świętami? - Spytał Niall, podchodząc bliżej mnie. Przestraszyłam się jego zamiarów, ale na szczęście on przejął tylko wózek z zakupami, nieco cięższy niż kwadrans temu.
- Jadę do rodziny. - Uśmiechnęłam się na samą myśl o domowych obiadach babci. - Nie moge się już doczekać.
- Też odwiedzę moich bliskich. - Powiedział blondyn. - Dawno ich nie widziałem.
Tak zaczęła się nasza rozmowa o Bożym Narodzeniu. Mijając świątecznie przystrojone półki, choinki zrobione z czekolad, znajdywaliśmy coraz więcej wspólnych tematów.
- Patrz! - Podbiegłam do wielkiego akwarium na środku sklepu. - Tam są żywe ryby!
Niall roześmiał się.
- Kupimy jedną? - Zapytał, całkiem serio.
Zastanowiłam się przez moment.
- Nie mam w domu akwarium. - Uśmiechnęłam się.
- Możesz zawsze trzymać ją w wannie! - Po tych słowach wybuchliśmy śmiechem.
Cała sklepowa klientela zaczęła się nam przyglądać - dwójce ludzi, którzy śmieli się ze znudzonych ryb, pływających na środku supermarketu.
- A tak serio, to nie odważyłabym się jej zabić. - Przyznałam w końcu. - To wprawdzie Wigilijna potrawa, ale nie miałabym sumienia.
Rozmyślając nad losem ryb przed Świętami, ruszyliśmy w dalszą podróż po sklepie, ładując do wózka coaz więcej niepotrzebnych rzeczy. Te przeceny, te okazje.. staliśmy się naiwnymi klientami, którzy zamiast szukać haczyków w promocjach "2 w cenie 1" byliśmy zajęci głównie.. sobą.
- To wspaniałe, że masz takich przyjaciół. - Uśmiechnęłam się. Niall właśnie opowiadał mi, że ma kilku najlepszych przyjaciół i to z nimi spędza najwięcej czasu.
- ... Jutro koncertujemy w Twoim mieście. - Niall wykorzystywał wiedzę, jaką zdobył na mój temat. A więc był muzykiem? No tak, znałam tą twarz z Internetu, okładek i artykułów.
- Wiesz, chyba cię kojarzę. - Przyznałam w końcu. Potem obejrzałam się do tyłu. - A jeśli nie Ciebie, to na pewno tych dwóch mężczyzn, co za nami chodzą.
Niall uśmiechnął się i zajął miejsce w kolejce do kasy.
- Nie jesteś na mnie zła? - Spytał, wykładając zakupy na ladę. - No wiesz, że ..nie przedstawiłem się.. tak do końca.
Spojrzałam na niego , delikatnie się uśmiechając.
- Jestem tylko zła, że wszystkie zakupy w moim koszu będę musiała kupić teraz "razy dwa". - Uśmiechnęłam się. - Mogłeś wziąć swój koszyk..
Niall wyprostował się.
- Zapłacę i za twoje, nie martw się. - Powiedział, witając się po chwili z kasjerką, która nas obsługiwała.
Pomyślałam, że nie mogę wyjść na gorszą od niego.
- Nie, Niall! - Powiedziałam stanowczo. - To moje zakupy, ja za nie płacę.
Blondyn wyglądał na poważnego, jeśli chodziło o pieniądze.
- Oj prosze cię, to tylko kilkanaście funtów.. - Zaczął tłumaczyć.
Nie czułam się z tym dobrze. Ledwo go poznałam, a on już chciał się za mnie rządzić.
- Nie! Ja zapłacę! - Znów byłam poirytowana. - Myślisz, że jak jesteś sławny, to wszystko Ci wolno? Nie gwiazdorz, mam pieniądze, stać mnie na zakupy!
- Czterdzieści osiem funtów. - Oświadczyła kasjerka ze stoickim spokojem.
Wkurzyłam się i zaczęłam wyjmować pieniądze z portfela. Nie byłam typem "feministki" , ale przecież to JA wybrałam się na zakupy i to JA za chciałam za nie zapłacić...
W ostateczności kasjerka przyjęła pieniądze zarówno ode mnie i Nialla, zostawiając na ladzie resztę. Żadne z nas nie chciało ich zabrać, gdy odeszłam pewnym krokiem od kasy, Niall szybko zgarnął drobne pieniądze do portfela i pchając ciężki koszyk próbował gonić za mną po galerii.
- Podzielmy się zakupami, wszystkiego nie potrzebuję - Trafiliśmy do jednej windy. Stanęłam jak najdalej tylko mogłam, lecz nie zdołałam mu uciec. Podszedł do mnie, wciskając uprzednio przycisk z cyferką "4".
- Przepraszam. - Szepnął Niall. Wpatrzona w moje własne stopy zauważyłam, jak czarne buty blondyna znalazły się niebezpiecznie blisko moich.
- Dobrze, zabierz z wózka to, co potrzebujesz. - Rzuciłam i wyszłam z windy. Dojechaliśmy na najwyższe piętro parkingu, na sam dach sklepu.
Na moje nieszczęście okazało się, że samochód , którym tu dotarłam stoi prawie obok czarnego vana Nialla.
Blondyn podjechał koszykiem do swego samochodu, otworzył bagażnik i wrzucił do niego swoją część zakupów.
- Reszta jest twoja. - Podjechał wózkiem nawet pod mój samochód, przy którym już stałam.
Postanowiłam całkowicie go "olać" i zabrałam się do rozpakowywania koszyka.
Parkingi na dachach centrów handlowych miały to do siebie, że zawsze hulał na nich najsilniejszy wiatr. Rozwiewał mi włos, targając co raz moją wyprostowaną grzywkę. Wiedziałam, że gdy wsiądę za kółko, w lusterku ujrzę burzę loków.
- Odprowadzić wózek? - Spytał Niall, a ja udałam, że nie słyszę. Usłyszałam jego zbliżające się kroki i gdy tylko się odwróciłam, ujrzałam z bliska jego twarz.
Uśmiechał się do mnie, skromnie, ale czarująco. Na policzkach powstały mu rumieńce, pewnie od wiatru, który masował go po twarzy. Na jego głowie panował prawdziwy harmider - Niall nie przypominał chłopaka z uczesanymi włosami, który przywłaszczył sobie mój koszyk. Wyglądając nieco komicznie, przyglądał mi się z zachwytem a ja nie mogłam zrozumieć, dlaczego robię to samo.
- Wiesz, nie podszedłbym do Ciebie, gdybym.. - Zaczął, chcąc coś powiedzieć. Uniosłam delikatnie brew, zainteresowana tym, co miał powiedzieć. Zobaczyłam tylko, że rumieńce nabierają żywszych kolorów, domyślając się, że Niall po prostu się zawstydził.
- Gdybyś..? - Uśmiechnęłam się. Po dłuższej chwili milczenia i wpatrywania się w jego oczy , dodałam - Mimo wszystko dziękuję za wspólne zakupy, miałam jakąś rozrywkę..
Niall uśmiechnął się.
- Obiecasz jeszcze mnie tu spotkać? - Spytał, wpatryując się w swoje buty. Był bardzo nieśmiałym chłopakiem.
Kiedy nieodpowiadałam, Niall wydał się być rozbawiony moim milczeniem. Wciąż wpatrując się w swoje ciemne buty, zaczął mnie zaczepiać, następując na moje. Już chciałam bulwersować się, przecież dopiero co je kupiłam, ale blondyn całkowicie odwrócił moją uwagę od butów, unosząc wzrok na mnie.
- Chyba w twoim bagażniku jest jeszcze moja czekolada.. - Podrapał się w głowę, zaglądając mi przez ramię do samochodu. Staliśmy bardzo blisko siebie.
- Obawiam się, że całe dziesięć sztuk należy do mnie. - Zaprotestowałam. Spodobało mi się jego towarzystwo, chociaż na liście "denerwujących osób ostatnich pięciu lat" znalazł się na pierwszej pozycji.
- Wiesz, lubię truskawkową czekoladę.. - Niall nie dawał za wygraną, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Wiesz.. - Udałam jego ton głosu - Ja ogólnie uwielbiam truskawki.. - Zachichotałam.
Przeniosłam swój wzrok na kurtkę Nialla, pozapinaną na wszystkie guziki, czystą i zadbaną. Ubierał się bardzo gustownie, lepiej niż niejeden model na wybiegu. Zainteresowały mnie te całe guziki, lśniące w blasku świątecznych światełek - parking również był przystrojony. Uniosłam moją dłoń i odruchowo dotknęłam lśniących guzików w jego płaszczu, słysząc jak Niall zachichotał.
- Podobają mi sie te guziki.. - Powiedziałam sama do siebie, zaczynając już gadać głupoty.
Niall nie zwrócił uwagę na te elementy jego ubioru, przełknął głośno ślinę i wyjął z kieszeni swoją dłoń i uniósł nią mój podbródek.
Spojrzał mi w oczy, a ja całkowicie pozbyłam się jakichkolwiek złych wspomnień z jego osobą. W jego ślepiach widziałam siebie, światło małych, świątecznych lampek.. Potem zamknęłam moje powieki i całkowicie mu uległam.
Blondyn złapał moją dłoń, całując czule. Mimo wietrznej i mroźnej pogody był teraz bardzo ciepły, wręcz rozpalony. Szalik, który oplatał moją szyję mógł wstać i sobie pójść - nie był mi już potrzebny. Kurtka mogła zrobić to samo, bo teraz było mi znacznie cieplej, gdy przytulał mnie Niall.
- Też lubię truskawki. - Przyznał, opierając swoje czoło na moim.
Uśmiechnęłam się, szczęśliwa.
- Wiesz, chyba przez przypadek zabrałeś mój truskawkowy mus.. - Zaśmiałam się. Niall całkowicie to zignorował, znów przysuwając się do mnie.
W blasku choinek i światełek, gdzieś na dachu, z zapasem truskawkowych przysmaków oraz z nowym znajomym byłam najszczęśliwszą osobą na Ziemii. Święta zapowiadały się.. idealnie.
2 komentarze:
Jakie boskieee *.* ona musi wygrać :D !
Wspaniałe!
Po prostu genialne!
Ale dlaczego nie pierwsze miejsce?!
Love xoxo
Niall's wife :)
Prześlij komentarz