Nie odpowiadam za błędy, zawarte w opowiadaniach! Poprawienie ich, leży w obowiązku autorek, jeszcze zanim wyślą je na konkurs!

czwartek, 3 stycznia 2013

The Liars

Tematyka : Afera


_____________________________

Tytuł: The Liars
Temat: Afera
Paring: Larry Stylinson
Opis: Pewnego zimowego dnia, Louis znudzony codzienną rutyną i ponurą pogodą wpada na idiotyczny, w mniemaniu Harry’ego, pomysł, przez który na jaw wychodzi tajemnica, którą Harry i Louis ukrywali przez kilka lat.
Ilość słów: 4 037

Szaro-bura pogoda powoli dawała się Londyńczykom we znaki. Nawet osoby, które dotychczas nabuzowane były pozytywną energią, odczuwały przykry wpływ pogody na swoje samopoczucie. Louis Tomlinson był jednym z nich i na tą chwilę, miał serdecznie dość panującego za oknem chłodu. Nie miał ochoty wychodzić z domu, co jeszcze miesiąc temu było nie do pomyślenia. Większość czasu spędzał przed komputerem, albo z Harrym, pochłaniając pączki, albo czekoladowe Muffiny; była to chyba jedyny pozytywny aspekt. Mógł przebywać z Harrym – sam na sam, taka sposobność nie nadarzała się często. Kiedy koncertowali, dzielili jeden apartament na pięciu, co eliminowało jakąkolwiek możliwość zbliżenia, ponieważ chłopcy niemieli bladego pojęcia co tak naprawdę jest między Harrym, a Louisem.  
Nieubłagalnie zbliżał się termin wylotu do Nowego Jorku i chłopcy zdawali sobie sprawę, że właśnie mijają ostatnie dni samowolki. Niedługo miało spełnić się ich największe marzenie i zamiast cieszyć się z tego powodu, marudzili, wyzywali i przeżywali, że wkrótce będą musieli zachowywać się jak przyjaciele, nie jak para.
-Hazz – jęknął Louis, przerzucając się na brzuch i układając głowę na piersi Harry’ego. – Nudzi mi się. – Jego minka zbitego psiaka, nie tyle rozczulała Harry’ego, co działała mu na nerwy.
-Co ja mam zrobić, Loueh? Nie wyczaruję ci zajęcia – mruknął młodszy chłopak, przewracając oczami. – Może chociaż raz wymyśliłbyś sobie coś sam?
Lou zmierzył go spojrzeniem pełnym złości.
-Mówisz do mnie, jakbym był przedszkolakiem, który nie potrafi sam o siebie zadbać – zarzucił Harry’emu Louis.
Chłopak o przeszywających człowieka na wskroś, zielonych oczach westchnął cicho i wyciągnął przed siebie dłoń z zamiarem odgarnięcia, opadającej na czoło grzywki Louisa. Czując pod opuszkami palców delikatną fakturę włosów swojego chłopaka uśmiechnął się niewinnie.
-Nie to miałem na myśli, LouLou. – Wyszeptał, a jego dłoń zsunęła się na policzek Louisa. – Przepraszam.
Wykrzywiona w grymasie złości twarz chłopaka zmieniła się w ułamku sekundy. Jego delikatne, wręcz kobiece usta rozciągnęły się w subtelnym uśmiechu. Pochylił się odrobinę, żeby złożyć drobny pocałunek na piersi Harry’ego. Chciał ponownie ułożyć głowę na klatce chłopaka, jednak ten miał inne plany. Przyciągnął go do siebie i naparł na jego usta, łaknąc choć odrobiny czułości.
-Kocham cię – wyszeptał Harry w wargi Louisa. Starszy chłopak w odpowiedzi westchnął głośno i łącząc ponownie ich usta, wdrapał się na klatkę piersiową Harry’ego. Ich ciała pasowały do siebie jak dwie połówki przekrojonego jabłka. Ich dłonie pasowały do siebie jak dwie części jednego medalionu. Byli stworzeni dla siebie.
-Ja ciebie też – wymamrotał Louis między pocałunkami.
Dłonie szatyna błądziły po ciele Harry’ego, badając każdy skrawek jego skóry, którą już i tak znały na pamięć. Czuł ogromną satysfakcje słysząc stłumione przez swoje usta, jęki chłopaka.
Nagle Louis zamarł, a jego ciało zesztywniało na moment.
-Co się dzieje, Loueh? – zapytał Harry unosząc się na łokciach. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale jego chłopak zeskoczył z niego i przebierając szczupłymi nogami, pobiegł do salonu, aby po chwili wrócić z laptopem na ramionach i trzymanym w zębach jabłkiem.
Z miną szaleńca wgramolił się na zazwyczaj zajmowaną przez siebie połowę łóżka i usiadł wygodnie, zginając delikatnie nogi. Odłożył jabłko na półeczkę nocną i zajął się laptopem.
Harry bacznie obserwował każdy ruch Louisa, chciał wiedzieć cóż on znowu wymyślił, jednak nie sposób było się tego domyślić. Ponieważ Louis Tomlinson był jedną z najbardziej nieprzewidywalnych osób, jakie udało mu się poznać w swoim osiemnastoletnim życiu. Wiedział też, że zadawanie jakichkolwiek pytań było bezsensu, bo uzyskanie odpowiedzi od Louisa, podczas kiedy ten był w transie, graniczyło z cudem. Widział zniecierpliwienie na twarzy swojego chłopaka i wiedział, że jest spowodowane prędkością z jaką działał ich Internet.
-Nie denerwuj się, za moment się włączy – pocieszył go, na co ten tylko prychnął.
Nie czekając aż strona główna się załaduje, wpisał link, którego Harry nie mógł dojrzeć.
-Wstawaj – oznajmił z entuzjazmem, niemal podskakując na łóżku. – To ty umiesz tworzyć w miarę poprawne gramatycznie zdania, musisz mi pomóc.
Tak naprawdę Harry był strasznie ciekawy co wymyślił Louis, jednak podnosił się powoli, żeby nie pokazać jak bardzo zależy mu na poznaniu rodzącego się w głowie Louisa planu.
-No, pospiesz się, księżniczko! – mruknął Lou, odrobinę zirytowany ślimaczym tempem swojego chłopaka.
Harry ze zdziwieniem odkrył, że Louis włączył słynną stronę „Omegle”. Spojrzał na niego, unosząc jedną brew, nie ukrywając zdezorientowania. Jednak Tommo nie wydawał się być w jakikolwiek sposób urażony podejściem Harry’ego. Wręcz przeciwnie, teraz już naprawdę podskakiwał na łóżku z powodu rosnącego z każdą chwilą entuzjazmu.
-Nie wiem co ty planujesz, ale naprawdę się boję. – Wymamrotał Harry.
I tym Louis niespecjalnie się przejął. Zamiast to, zaczął rozmowę z pierwszą osobą, z nadzieją, że trafi na fankę One Direction. Po kilku próbach, wpisał w odpowiednim miejscu „One Direction” i już za pierwszym razem trafił na jedną z fanek. Zaczął rozmowę niewinnie.
„Cześć”
Na odpowiedź nie musieli długo czekać, pojawiła się w tej samej sekundzie.
„Hej : ) co tam u ciebie?”
Lou wyszczerzył swoje białe zęby w szerokim uśmiechu odpisał coś, przez co Harry’emu opadła szczęka.
„Chciałabyś dowiedzieć się czegoś naprawdę ciekawego na temat swoich idoli?”
-Louis, co ty kombinujesz? – zapytał Harry, coraz bardziej zdenerwowany. Jego chłopak miewał głupie pomysły, ale chyba jeszcze nigdy dotąd nie chciał wyjawić sekretów zespołu.
Twarz Louisa ozdobił jeszcze szerszy uśmiech, tym razem połączony z cichym chichotem.
-Oj, Hazz, czego ty się tak boisz? Kto normalny przejmie się jakimś anonimem z Omegle? – zapytał przyozdabiając swoją wypowiedź melodyjnym akcentem.
Kiedy pojawiła się wiadomość od dziewczyny, ich spojrzenia powędrowały do ekranu laptopa.
„Jasne, co takiego wiesz?”
„Wiem wiele, więcej niż ci się wydaje. Mogę powiedzieć ci co tylko zechcesz.” – odpisał Louis, śmiejąc się jak chory psychicznie.
-Założę się, że spyta o Larry’ego – powiedział jakby sam do siebie, a kiedy przyszła odpowiedź „Co wiesz, o Larrym” zawołał głośno – Mówiłem! Mówiłem! Mówiłem!
I Harry zaczął podzielać entuzjazm Louisa. Czytał z zapartym tchem to co Louis pisał.
„Larry jest prawdziwy, a Harry i Lou są ze sobą od długiego czasu.”
Młodszy chłopak wyobraził sobie, jak w tej chwili mogła wyglądać dziewczyna siedząca po drugiej stronie. Skomentował to cichym śmiechem. Oczekiwał na dalszy ciąg rozmowy, która już na tą chwilę wydawała się być wyjątkowo interesująca, bynajmniej z jego punktu widzenia.
„Mam tak po prostu uwierzyć ci na słowo?” – zapytała dziewczyna, a Lou skomentował to cichym parsknięciem.
-Mi nie uwierzysz? – mruknął pod nosem. – To ja rozdziewiczyłem Harry’ego Stylesa. AUĆ! – zawył z bólu, kiedy Harry uderzył go w ramię. – No co? To jest prawda! – odwrócił się w kierunku laptopa i odpisał szybko
„Nie musisz mi wierzyć, ale ja wiem swoje. Jeśli nie chcesz, nie muszę ci nic mówić.”
„Ja naprawdę chcę wiedzieć, ale nie wiem, czy mogę wierzyć ci na słowo” – odpisała.
Louis jęknął cicho, a jego palce zaczęły powoli sunąć po klawiaturze laptopa.
Harry nie mógł napatrzeć się na drobne dłonie swojego chłopaka, poruszające z gracją godną pianisty. Zaledwie muskał klawisze opuszkami swoich długich i szczupłych palców. Zielonooki zdał sobie sprawę, że dłonie jego chłopaka są stanowczo zbyt kobiece, szczególnie w porównaniu z jego ogromnymi rękoma. 
Z zamyślenia wyrwał Harry’ego cichy śmiech.
-Coś ty jej napisał? – zapytał chłopak, pochylając się nad laptopem.
„Mówiłem już, nie musisz mi wierzyć. Zawsze mogę znaleźć osobę, która będzie w stanie mnie wysłuchać, a nie podważać wiarygodność mojej wypowiedzi” – Harry był godny podziwu co do wiadomości Louisa.
„Nie! Powiedz mnie! Co jeszcze wiesz o Larrym? Jak długo ze sobą są? Kto to wszystko zaczął?” – dziewczyna wydawała się być naprawdę zdesperowana.
„Nie będę wyjawiał ci szczegółów, no może poza tym, że Harry i Lou, zaczęli randkować już za czasów X Factor, a ich związek rozpoczął się w czasie trasy koncertowej zaraz po programie” – Styles spojrzał na swojego chłopaka z nieukrywaną czułością. W tej chwili, nie zdawał sobie sprawy ile czasu już ze sobą są.
„O MÓJ BOŻE?! NAPRAWDĘ?!”
Oboje zaśmiali się głośno, widząc ciąg bezsensownie klikniętych literek.
-Nie mogę uwierzyć, że nasze fanki tak bardzo lubią Larry’ego. – Zaśmiał się Louis i sięgnął po nagryzione jabłko, które cały czas leżało na półeczce nocnej.
-Ja im się nie dziwie. Pewne jest to, iż dwójka najgorętszych członków zespołu wygląda ze sobą… niewiarygodnie dobrze. – Harry posłał uśmiech Louisowi.
Starszy chłopak zmarszczył brwi i z niesmaczną miną wgryzł się w jabłko. Harry nie rozumiał co mu się stało. Czy powiedział coś, co mogło go w jakiś sposób obrazić?
-Loueh, co jest? – zapytał, obejmując Louisa ramieniem. –Kochanie, czy zrobiłem coś nie tak? – wymruczał, muskając ustami krzywiznę szczęki Tomlinsona.
Chłopak przygryzł wargę i nie odpowiedział nic. W zamian za to, napisał kolejną wiadomość do dziewczyny.
„Nie wierzysz mi? Znam o wiele więcej szczegółów o ich związku, jednak, żeby opowiedzieć je wszystkie, spędziłabyś naprawdę dużo czasu przed komputerem.
„Nie szkodzi! Mam dużo czasu”.
Harry jęknął cicho i wyjął z ręki Louisa, zjedzone w połowie jabłko. Ta cała zabawa w anonima przestała go bawić. Czuł się źle ze świadomością, że Lou wydaje ich tajemnice zupełnie obcej osobie, która mogła zrobić z tymi wiadomościami cokolwiek chciała, a ich przyjaciele nie mieli na ten temat, żadnego pojęcia.
-Lou, powiesz mi o co chodzi? – zapytał ponownie, z nadzieją, że tym razem uzyska odpowiedź. Jednak jego chłopak wzruszył tylko ramionami, a Harry wiedział, że próbuje coś przed nim ukryć. Zerknął na ekran laptopa, żeby upewnić się, że Louis nie pisze niczego głupiego i osłupiał, widząc jedną, krótką wiadomość.
„Larry ujawni się trzeciego grudnia, jeśli nie stanie się to tego dnia, będzie to oznaczało, że data została przełożona.”
-Oszalałeś?! – krzyknął Harry. – Myślisz, że to się nie rozniesie na cały internet? Jak Modest! się o tym dowie, to zacznie węszyć!
Lou westchnął cicho i spojrzał na Harry’ego oczami, pełnymi łez. Harry nie miał pojęcia co spowodowało tą zmianę nastroju jego chłopaka. Przejął od niego laptopa i bez słowa pożegnania, wyłączył Omegle, a komputer odłożył na podłogę.
-Kochanie, co się stało? – wyszeptał, przyciągając do siebie Louisa i obejmując go z całej siły. – Przepraszam, jeśli w jakiś sposób cię uraziłem.
-Nie, Harry. Nie obraziłeś mnie, po prostu, powiedziałeś coś.. a ja.. – zaciął się na moment, jakby próbował doprowadzić Harry’ego  do szaleństwa. – Ja.. nie czuję się tym, za kogo mnie uważasz. Bo ja.. jestem.. jestem tylko zakompleksionym chłopakiem, który nie lubi być w centrum uwagi. – Zamilkł, a Harry nie wiedział co ma powiedzieć. Pierwszy raz w życiu, nie miał pojęcia, co mógłby zrobić, co mógłby powiedzieć, aby pocieszyć Louisa. – Wiesz, kiedy byłem mały, moi rodzice poświęcali mi bardzo dużo czasu. Do momentu, aż urodziły się moje młodsze siostry. Kocham je, rzecz jasna, ale przez nie, przez to, że się pojawiły, zostałem odsunięty na bok. Musiałem pomagać rodzicom we wszystkim, o co mnie tylko poprosili. Nigdy się nie skarżyłem, bo naprawdę lubiłem uszczęśliwiać moją mamę… ale czułem się strasznie, wysłuchując ciągłych wychwalań moich sióstr. Wciąż po domu roznosił się zachwycony głos mamy, która wołała: „Zobaczcie, Lottie urósł pierwszy ząbek!”, „Fizzy postawiła pierwsze kroki!”, a mnie nie zauważali, chociaż wygrywałem niemal każde konkursy wokalne.. – Louis wziął głęboki wdech. – Nie mam im tego za złe, bo dzięki temu nauczyłem się, że nie jestem najwspanialszy, najpiękniejszy, a do ideału mi daleko. – Po policzkach chłopaka spływały diamentowe kropelki o słonym posmaku. Żłobiły wąską ścieżkę, na jego zarumienionych licach.
Harry też poczuł zbierające się w oczach łzy. Jednak przygarnął Louisa do piersi i pozwolił mu wtulić się w zgięcie swojej szyi. Gładził dłonią jego delikatne włosy, a drugą sunął po jego drobnych plecach.
-Nie. – wyszeptał nagle. – Nie masz racji. Jesteś ideałem, LouLou. Jesteś ideałem dla mnie i nic tego nie zmieni. Kocham cię takiego, jakim jesteś. Kocham twój głos, kocham twój uśmiech, kocham twoją drobną posturę, kocham twoje wyrzeźbione mięśnie brzucha, kocham twoje ręce, twoje usta, twoje oczy. Kocham budzić się u twojego boku i witać cię pocałunkiem, kiedy to jest możliwe. Kocham patrzeć jak grasz na pianinie, jak twoje palce sprawnie suną po klawiszach, wygrywając melodię, która jest lekiem dla moich uszu. Kocham twoją nadpobudliwość, która włącza się, kiedy jesteś bardzo podekscytowany. Kocham cię dotykać, bo jesteś najpiękniejszą osobą, jaką poznałem, przez całe moje życie. Po prostu cię kocham, Loueh.
Z gardła Louisa wyrwał się cichy szloch. Harry uniósł go delikatnie i posadził tak, że siedział przed nim, obejmując nogami jego pas. Pocałował go w czubek głowy i zanucił piosenkę z ich nowego albumu, która idealnie nadawała się na tą sytuację:
Your hand fits in mine like it’s made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I’m joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me.
Po kilku minutach ciszy, Louis odsunął się od Harry’ego i spojrzał na chłopaka zaczerwienionymi od płaczu oczami, w których mimo wszystko tańczyły radosne iskierki.
-Dziękuję, Harry. – Uśmiechnął się blado i obejmując ramionami szyję Harry’ego, uniósł się delikatnie, żeby obdarzyć usta swojego chłopaka subtelnym pocałunkiem.
*
Harry usiadł wygodnie w fotelu wynajętego samolotu, którym mieli dostać się do Nowego Jorku. Ostatnie dni, tak jak przewidywał, spędził z Louisem. Jego chłopak nadal bawił się w rozmowy na Omegle, nie zważając na przestrogi Harry’ego, który obawiał się, że to wszystko może zajść stanowczo za daleko. Według niego, już teraz Tommo powiedział stanowczo zbyt wiele.
-Co tam, Hazz? – zapytał Lou, siadając obok niego i uśmiechając się słodko. W odpowiedzi Harry tylko przewrócił oczami i usiadł wygodniej w fotelu. – Nadal się na mnie gniewasz? – zrobił smutną minkę i westchnął cicho.
Między nimi zapanowała cisza, ta sama, której Harry tak bardzo nie lubił. Ze smutkiem stwierdził, że tęskni za czasami, kiedy byli jeszcze w X Factorze. Nie musieli uważać na każdym kroku, nie byli tak rozpoznawalni, nie musieli się przejmować, że rzuci się na nich rozwrzeszczany tłum nastolatek. W pewien dziwny sposób rozumiał zachowanie Louisa, bo to, co robił, bezkarnie wyjawiając tajemnice, było odskocznią od tego życia w świetle fleszy.
Lou wytrącił młodszego chłopaka z rozmyślań, śmiejąc się cicho z czegoś, co znajdowało się w jego, ich laptopie. – Harry, spójrz – poprosił. Styles nie potrafiąc przezwyciężyć ciekawości zerknął na ekran komputera i zajął się czytaniem krótkiego twitlongera.
Dziewczyny, a co jeśli tym „kimś”, kto wciąż pisze na Omegle o Larrym, jest sam Louis? Każda z nas widzi jak oni na siebie patrzą, jak się zachowują. Może po prostu Louis nie ma się komu wygadać i pisze to nam? Oboje są jak takie dwie papużki nierozłączki! Te spojrzenia, delikatny dotyk, JEZU!
Boże, jeśli tak jest, to chyba będę skakać pod sufit!
#LARRYFOREVER #TEAMBULLSHIT #LARRYSHIPPER

-To aż tak widać? – zaśmiał się Harry, a Louis mu zawtórował.
Spojrzeli na siebie i wybuchli jeszcze głośniejszym śmiechem, nawet nie próbując go opanować. Harry nie mógł uwierzyć, jakim cudem fanki ich zespołu mogły domyślić się czegoś takiego. On sam nigdy nie wpadł by  na coś podobnego.
-Co widać? – zawołał Niall, wychylając się zza oparcia fotelu i przekręcając głowę w bok, niczym mały, zaciekawiony szczeniaczek.
-Nic, nic – odparł Harry i szczerząc zęby, poczochrał swoje loki. – Idę spać – wymamrotał nagle i wyciągnął nogi przed siebie. – Dobranoc.
*
To zaszło za daleko, to zaszło za daleko, to trzeba skończyć – powtarzał w myślach Harry. Lou zasnął jakiś czas temu z głową na ramieniu Harry’ego, dzięki czemu ten mógł przemyśleć to wszystko raz jeszcze, na spokojnie. Ze zwykłych przemyśleń na temat jednego wybryku, wyniósł naprawdę wiele, przy okazji poruszając w podświadomości wątki, nad którymi nie często się zastanawiał.
Zdał sobie sprawę, jak ogromny błąd popełniają, okłamując swoich przyjaciół. Po niecałych trzech latach związku z Louisem, dopiero teraz to zauważył. Zawsze gardził łgarzami, a i on stał się jednym z nich. Na każdym kroku rzucał kłamstwa pod nogi swoich przyjaciół. Stworzył na oszustwach nową postać, nowego siebie, ukrywając prawdziwą twarz.
Louis poruszył się i wymamrotał kilka niewyraźnych słów. Harry zerknął na niego i uśmiechnął się szeroko, czując rozlewające się na sercu ciepło, jakie czuł tylko i wyłącznie w obecności tego drobnego chłopaka. Zsunął się nieco z fotela i ułożył wygodnie, opierając policzek o czubek głowy Louisa.
Chciał, żeby zmorzył go sen. Pragnął choć przez chwilę nie myśleć, bo to wszystko zaczynało coraz bardziej mu ciążyć. Czy powinien czuć się winny? Nie chciał się tak czuć, ale mimo wszystko, to właśnie uczucie zastygło w jego umyśle, tworząc barierę nie do przebicia. Jedynym sposobem na pozbycie się niej, było przyznać się chłopakom, pokazać swoją prawdziwą twarz, wyjść z szafy. Był w stanie do takiego poświęcenia? Czy był gotowy wyznać bolesną prawdę, nawet za cenę upadku zespołu?
Zdecydowanie nie.
Musiał znaleźć jakiś inny sposób, jakieś wyjście; furtkę, przez którą dałby radę wymknąć się od czasu do czasu, gdzieś, gdzie miałby chwilę spokoju w swoim azylu, najlepiej z Louisem.
Wsłuchując się w równomierny oddech Lou, uspokajał się. Delikatne powieki ciążyły mu coraz bardziej, co sygnalizowało ich częste opadanie. Czuł jak długie rzęsy łaskoczą cienie pod oczami i uśmiechnął się, wiedząc, że nadciąga długo wyczekiwany sen, zabierając go do cudownej krainy, gdzie marzenia stają się rzeczywistością.
*
Twitter huczał z powodu domniemanych wiadomości, na temat przypuszczalnego ujawnienia się Larry’ego. Nawet reszta zespołu to zauważyła, zastanawiając się, kto rozpuszcza takie plotki na temat Harry’ego i Louisa. Nie potrafili zrozumieć, jakim cudem do tego doszło.
Harry czuł się winny, mimo iż nie był sprawcą tego zamieszania. Chciał im powiedzieć, ale bez wyraźnej zgody Louisa nie mógł nic wskórać. Siedzieli w tym oboje. Już nie było odwrotu, musieli brnąć dalej w tę kupę kłamstw.
Kiedy znaleźli się w Nowym Jorku, wymykali się w każdej wolnej chwili, żeby spędzić choć kilka minut razem, w samotności. Nie było to łatwe, kiedy było się pod czujnym nadzorem całej ekipy ochroniarzy i przede wszystkim swoich przyjaciół, którzy nie mieli najmniejszego zamiaru spuścić ich z oczu.
Harry’ego powoli trafiał szlag, niemal za każdym razem, kiedy chciał wyciągnąć Louisa, choćby na głupi spacer, Liam musiał się obudzić z próbami, albo Zayn wymyślał wypad do klubu, w którym zdecydowanie brakowało prywatności. Mogli w każdej chwili natrafić na kogoś, kto zrobił by im zdjęcie, a wtedy… wtedy ujawnienie się Larry’ego nie byłoby tylkoprzypuszczeniem.
W końcu, dwa dni przed występem w Madison Square Garden, Harry’emu udało się przemknąć do sypialni Louisa niezauważalnie. Nie pukając, wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Jego chłopak siedział na swoim łóżku i rozmawiał z kimś przez Skype’a. Lou zerknął na niego i uśmiechnął się szeroko, po czym przywołał do siebie zwykłym machnięciem ręki. Niczym piesek na smyczy, Harry podszedł do wielkiego, dwuosobowego łóżka, na którym ze spokojem zmieściło by się pięć osób. Widząc na ekranie Eleanor, uśmiechnął się szeroko i niemalże od razu, usytuował się obok swojego chłopaka.
-Hej, El! – zawołał szczerząc do niej zęby. Dziewczyna pomachała do niego, wyginając kąciki ust w uśmiechu. – Co tam u was? – zapytał.
-W sumie, to nic – wzruszyła ramionami. – Tina pakuje jeszcze swoje rzeczy i niedługo jedziemy na lotnisko.
-Będziecie obie? – zadał kolejne pytanie, czując rozpychający entuzjazm.
Eleanor skinęła głową i zgarnęła swoje kasztanowe włosy w kucyk.
Harry uwielbiał bliźniaczki Calder. Były to niesamowite, pozytywnie nastawione do życia dziewczyny, z którymi można było się nieźle zabawić, ale ich sytuacja nie była zbyt miła z jednego powodu. El była brodą Louisa, jego udawaną dziewczyną wynajętą przez Modest!, jednakże, z racji tego, że była również jej siostra bliźniaczka – Christina, dziewczynom bardzo często zdarzało się zamieniać miejscami, co byłoby nawet dobrym pomysłem, gdyby nie spostrzegawcze fanki, które już od dawna węszyły i roztrząsały sprawę z Eleanor i Tiną.
-Cześć Hazz! – wrzasnęła Tina, która pojawiła się nagle w drzwiach do sypialni El. – Szykuj się na melanż, bo bliźniaczki niedługo pojawią się w Nowym Jorku! – zaśmiała się radośnie, a Harry jej zawtórował.
-Dziewczęta.. nie obrazicie się, jeśli wyciągnę waszego Louisa na drinka? Nie mamy nawet chwili, żeby odpocząć, jeszcze do tego chłopaki na nas wiszą, wymyślając coraz to nowerozrywki – Harry narysował w powietrzu cudzysłów, przy ostatnim słowie.
-Jasne, że nie – Eleanor uśmiechnęła się przyjaźnie. – To jak, do niedługo? – zapytała i kiedy Harry i Lou skinęli głowami, pokiwała im i rozłączyła się, a zaraz potem z głośników wypłynął dźwięk zakończonej rozmowy.
Louis spojrzał na Harry’ego, a jego cudowną twarz przyozdobił równie cudowny uśmiech. Odgarnął z czoła swojego chłopaka, niesfornego loka, a zaraz po tym, pogładził jego policzek.
-Mówiłeś serio z tym drinkiem? – zapytał, a Harry odpowiedział tylko skinięciem głowy. – Z chęcią napiję się czegoś mocniejszego. Poczekaj sekundę, tylko przebiorę spodnie i możemy iść – pochylił się, żeby ucałować wargi Harry’ego.
*
Harry czekał cierpliwie, aż Louis w końcu się uszykuje. Co chwilę wymyślał rzeczy, których wcale nie musiał robić. Aktualnie, już od czterech minut szczotkował zęby, co gdzieś wewnątrz Harry’ego, doprowadzało go do szału.
W końcu Lou wyskoczył z łazienki zwarty i gotowy do drogi, kiedy nagle ktoś otworzył drzwi od zewnątrz, a do środka wpadli Zayn i Niall, popychając się i szturchając. Zaraz za nimi w pokoju pojawił się Liam, niczym, jak zawsze, cywilizowany człowiek.
-Macie jakieś plany na wieczór? – zapytał ich, uśmiechając się.
-Właściwie, to chcieliśmy iść na drinka – odpowiedział Harry i poczuł, jak jego twarz zmienia barwę, z delikatnego różu, na kredowobiały.
-Możemy wybrać się z wami? – zapytał Niall, podskakując z radości.
-Jasne – odparł Louis, życzliwy i pomocny jak zawsze i patrząc na Harry’ego, uśmiechnął się smutno, żeby pokazać, jak bardzo mu to nie odpowiada.
Zayn i Niall ryknęli radośnie i przybili piątkę, ciesząc się jak małe dzieci, które dowiedziały się, że ich rodzice planują wyjazd do Disneylandu.
Harry poczuł, jak zżera go furia. Zacisnął pięści tak mocno, że aż pobielały mu knykcie. Przygryzł wargę, żeby nic nie powiedzieć, jednak wystarczyło tylko raz rzucić okiem na przygnębionego Lou, żeby po prostu wstał i powiedział, co mu chodzi po głowie.
-Nie, nie, nie.. nie! – odezwał się głośno, kręcąc energicznie głową. – JA idę z LOUISEM do klubu, na drinka, a WY zostajecie w HOTELU, albo idziecie GDZIEŚ INDZIEJ! Zrozumiano? – zapytał, chyba trochę za ostro. Jednak Liam niespecjalnie się tym przyjął. 
-Dlaczego? – zapytał Niall, który przez Harry’ego stracił ochotę na zabawę.
Harry jęknął głośno i wsunął palce między włosy, tylko po to, żeby zacisnąć na nich pięści i szarpnąć nimi delikatnie. Teraz, albo nigdy – oznajmił w myślach i zaczerpnął powietrza.
-Ponieważ ja i Louis… - zamilkł na moment, żeby ułożyć w miarę poprawne gramatycznie zdanie, które przy okazji nie będzie wyznaniem całej tajemnicy. – Ponieważ każdy z nas powinien mieć możliwość spędzenia czasu ze swoją drugą połówką.
Harry zauważył, że Lou zrobił się blady na twarzy. Jednak chłopcy zmarszczyli tylko brwi, starając się przetrawić słowa swojego przyjaciela.
-Ahaaa! – zawołał Niall. – Idziecie się spotkać ze swoimi dziewczynami!? Dlaczego nie powiedzieliście, że znaleźliście sobie dziewczyny?! – zapytał z wyrzutem.
Louis przeklął głośno, zwracając na siebie uwagę chłopaków.
-Nie! Do jasnej cholery, nieJa i Harry jesteśmy parą! – krzyknął.
Harry poczuł jak krew odpływa z jego twarzy. Nie wiedział czego może się spodziewać. Czy chłopaki wyjdą po prostu z pokoju, może zaczną na nich krzyczeć, albo obrażą się za to, że ich okłamywali? Wszystkie opcje były jak najbardziej prawdopodobne.
Jednak żadne z nich nie było trafione, ponieważ chłopcy zrobili coś, czego Harry w ogóle się nie spodziewał. Zayn i Liam krzyknęli głośno i przybili piątkę, a Niall zaczął tańczyć jakiś dziwny, irlandzki taniec, który nijak miał się do tego, którym zawsze się chwalił.
-W końcu! – krzyknął Liam podchodząc do Louisa i obejmując jego sztywne od stresu ciało. – W końcu się przyznaliście!
Oczy Harry’ego niemal wychodziły z orbit, kiedy patrzył na rozgrywającą się przed nim scenę. Oni… oni wiedzieli? Jak? Poczuł pędzące po plecach dreszcze i zadrżał, niemalże niezauważalnie. Jego serce pędziło jak oszalałe, a on nie mógł nic z tym zrobić. Był w szoku.
W końcu, Liam podszedł i do niego. Objął go ramieniem i uśmiechnął się przyjacielsko.
-Wiemy już od dawna.. a wkurzenie cię było jedynym sposobem, abyście się przyznali i nie musieli się przed nami ukrywać – uśmiechnął się szeroko i przytulił Harry’ego z całej siły. – Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Robiliśmy to dla waszego dobra.
Kąciki ust Harry’ego zadrżały, a zaraz po tym jego usta wygięły się w łuk, ukazując szczery uśmiech i swego rodzaju… wdzięczność.
Występ w Madison Square Garden, Harry zaliczył do jednej z najlepszych nocy w swoim życiu. Emocje jakie towarzyszyły całemu show były nie do opisania i schodząc ze sceny, nadal czuł, jak włoski na jego rękach unoszą się ku górze.
Zayn stał już na środku dużego pomieszczenia, nagi od pasa w górę, niemalże skacząc z radości.
-Hej, Harry – zagadnął Niall. – A ta sprawa z ujawnieniem się Larry’ego na podłożu światowym, to był wasz pomysł? Czy może to była naprawdę jakaś fanka?
Harry spojrzał na Lou i oboje wybuchli śmiechem.
-To byłem ja – wymamrotał zawstydzony Louis. – Raz.. bardzo mi się nudziło – wyjaśnił i reszta zespołu dołączyła do śmiejącej się dwójki.
Styles uspokoił się jako pierwszy i trzymając się za obolały brzuch, podszedł do Louisa, żeby wziąć go pod brodę.
-No to jak, za Larry’ego? – zapytał szeptem, a Lou przytaknął.
-Za Larry’ego – i wspiął się na palce, żeby złączyć ich usta w pocałunku, w akompaniamencie grupowego „awwwwww”, na które wysili się ich przyjaciele. 


0 komentarze:

Prześlij komentarz