Tematyka : Zakazane uczucia
______________________
Autorka:
pookolorowana
Blog:
nie posiadam.
Słowo
od autorki: Przepraszam, za błędy, jeżeli takowe się pojawiły, ale nie jestem w
stanie wszystkiego wyłapać.
Zakazana
miłość.
Białe ściany.
Wszędzie białe ściany.
Och, kocham biel. Czujesz ten sarkazm,
prawda? Nie mam pojęcia, co ja tu robię. Po jaką cholerę trzymają mnie w tym
pieprzonym miejscu?! Boże, dlaczego te drzwi nie mają klamki?! Co tu się,
kurwa, dzieje?!
Ręce mnie już bolą od tego walenia,
jakbym chciał zburzyć te mury dookoła mnie. Gardło odmawia posłuszeństwa, od
ciągłego krzyku. Tracę powoli siły, ale nie poddaję się. Muszę się uwolnić,
czuję jakbym dusił się w tym miejscu.
Chcę wrócić do swojego świata, tam byłem
bezpieczny.
Czuję obcy dotyk na swoich ramionach.
Silny uścisk nie pozwala mi na swobodne poruszanie się, co doprowadza mnie do
szału.
Nagle moje powieki stają się potwornie
ciężkie, nie chce zasypiać! Co wy mi daliście?! Ja nie mogę tu zostać, nie
mogę... Moje ciało upada bezwiednie na łóżko, powoli tracę świadomość.
Przez mgłę widzę poruszającą się nade
mną postać. Czy ja widzę czekoladowe oczy? Te piękne, najmądrzejsze, które mają
w sobie zawsze tyle ciepła?
- Liam... - tylko tyle jestem w stanie
wychrypieć. Wpadam z czarną otchłań, straciłem kompletnie przytomność.
[Liam]
- To moja wina - schowałem twarz w
dłoniach, łokcie oparłem na stole, przy którym w czwórkę siedzieliśmy. To
wszystko było takie ciężkie do przetrwania, a moje wyrzuty sumienia nie dawały
mi spokoju.
- Nie, jak już to nasza wina - odezwał
się Louis. Spojrzałem na niego zdziwiony, a reszta skinieniem głowy poparła
jego słowa - Mieszkaliśmy razem, byliśmy ze sobą prawie dwadzieścia cztery
godziny na dobę, a nikt nie zauważył, że dzieje się coś złego. Byliśmy zbyt
zapatrzeni we własne życie, aby dostrzec cierpienie Niallera - nic nie
powiedziałem, ale w środku wiedziałem, iż to wszystko przeze mnie. Sam blondyn
mi to powiedział; doprowadziłem do autodestrukcji Nialla. Może i nieświadomie,
ale pozwoliłem mu na to.
Spojrzałem na puste krzesło obok mnie;
ten widok bolał. Zawsze był obok mnie, na wyciągnięcie ręki. A teraz gdzieś tam
w zamknięciu, nawet nie pozwolili mi go zobaczyć.
Proszę, niech on wróci cały i zdrowy.
- Obiecajmy sobie coś, dobrze? - Ciszę,
jaka zapanowała w kuchni przerwał głos Harry'ego. Utkwiliśmy w nim wzrok,
czekając na jego dalszą wypowiedź. - Mówmy sobie o wszystkim, zawsze. To nie
tak powinno wyglądać. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, braćmi. Ufamy sobie,
prawda? - Spojrzał na każdego z nas, jakby szukał potwierdzenia własnych słów -
Nie wstydźmy się siebie, nie bójmy się siebie. Przecież to wszystko było takie
idealne - jego głos powoli się łamał, a ja wraz z nim. Pierwsze łzy pojawiły
się w kącikach moich oczu, ale nie pozwoliłem im spaść ocierając twarz rękawem
bluzy. Widziałem ich zbolałe twarze, pełne smutku oczy. Nie wytrzymałem,
wybuchłem niepohamowanym płaczem.
[Pięć.]
Siedział na miękkim łóżku i przypatrywał
się pastelowemu koloru ścian. Na przeciw niego stało drugie, na razie puste.
Pokój był dość mały, jak na dwie osoby. Skojarzył mu się raczej z akademikiem,
niż hotelem. Położył komórkę na nocną szafkę, która oddzielała obydwa łózka.
Spojrzał na tykający zegar, którego wskazówki pokazywały godzinę ósmą
wieczorem. Na jego bladej twarzy gościł szeroki uśmiech; nie mógł cały czas
uwierzyć, że przeszedł dalej. Idąc na przesłuchanie nie był przekonany, czy
dobrze robi. Targały nim wątpliwości, aż do wyjścia na scenę. Ale, jak zaczął
śpiewać, wszystko wydało mu się proste; strach, który mu towarzyszył znikł.
Usłyszał delikatne pukanie do drzwi,
więc głośnym "proszę", pozwolił przybyszowi wejść.
Do pomieszczenia wszedł młody chłopak,
na pierwszy rzut oka w jego wieku. Usta miał wygięte w delikatnym uśmiechu,
który dodawał mu uroku. Rzucił na wolne łóżko popielatą torbę i zrzucił z
siebie brązową bluzę z kapturem. Łóżko lekko ugięło się pod jego ciężarem, gdy
usiadł na swoim tymczasowym posłaniu.
- Cześć, Liam - chłopak wyciągnął w jego
kierunku dłoń
- Cześć, Niall - uścisnął nowo poznanemu
koledze rękę.
To jest początek wielkiej przyjaźni.
Więź, jaka między nimi się narodziła była silna i piękna. Byli dla siebie, jak
bracia; czasem sprzeczając się o drobiazgi. Byli, jak najbliżsi sobie ludzie;
jeden dałby odebrać swoje życie za drugiego. Przyjaźń, która zostaje na całe
lata i żadna rozłąka nie jest w stanie jej zniszczyć.
[Cztery.]
To co działo się w czasie programu było
niewyobrażalne. Każdy z nich już pożegnał się z marzeniami o karierze i sławie,
kiedy nagle dano im drugą szansę. Szansę, którą wykorzystali najlepiej, jak
tylko potrafili.
Teraz stanowili zespół złożony z piątki
chłopaków. Choć nie wygrali programu, to zdobyli wielką rzeszę fanów, którzy
domagali się, jak najszybciej ich koncertu. Sami też nie mogli się doczekać, tego
co miało się zdarzyć. Nagranie płyty, trasy koncertowe, spotkania z
wielbicielami.
Czy byli na to gotowi? Młodzi ludzie
pełni energii, najlepszy czas na karierę, prawda? Im też tak się wydawało.
Mieli siebie nawzajem i wierzyli, że przetrwają wszystko.
Przyszedł czas na spełnienie marzenia;
pierwszy duży koncert.
- Boję się- szepnął farbowany blondyn
wprost do ucha przyjaciela - a jak one wejdą na scenę i nas poturbują? - Liam
spojrzał w pełne strachu, niebieskie oczy Nialla.
- Spokojnie, jestem obok. Najwyżej
osłonię cię swoim ciałem - Payne przytulił go mocno.
- Dziękuję... - już nic więcej nie
zdążył powiedzieć. Weszli na ogromną scenę i stanęli przed tłumem piszczących
dziewczyn. Rozległy się pierwsze takty piosenki, a głos Liama przebił się przez
wrzeszczące fanki. Niall przymknął powieki wsłuchując się w dźwięki muzyki;
próbował się uspokoić. Nawet nie zorientował kiedy nadszedł ten moment, iż
musiał samodzielnie zaśpiewać kilka wersów zwrotki. Przełknął ślinę i otworzył
usta. Głos mu lekko drżał, ale koło niego pojawił się Liam. Ścisnął delikatnie
dłoń blondyna dodając mu otuchy.
W
tym momencie wszystko było do pokonania; stres odszedł z niepamięć. Serce
przyspieszyło, a uśmiech sam pojawił się na zaróżowionej twarzy.
Niall jeszcze wtedy tego nie wiedział.
Nikt się tego nie spodziewał w tamtym momencie.
Cała piątka była szczęśliwa i to się
liczyło. Nie myśleli co może przynieść im światowa sława. Nie zdawali sobie
sprawy, co się stanie za paręnaście miesięcy. Cieszyli się chwilą, tak
ulotną...
[Liam]
Chodziłem w kółko po swoim pokoju, nie
mogąc znaleźć sobie miejsca. Moje myśli krążyły cały czas wokół Niallera, co
kompletnie mi nie pomagało; czułem się beznadziejnie. Jak mogłem dopuścić do
zniszczenia tak wspaniałej osoby? Czemu byłem taki ślepy? Jak mogłem bezczynnie
patrzeć, na to co on ze sobą robi?
Nie zasługiwałem na miano jego
przyjaciela... Przyjaciel, teraz to brzmi dość dziwnie.
Ciszę
panującą w pomieszczeniu przerwał dzwonek mojego telefonu, który leżał w bliżej
nieokreślonym miejscu. Zacząłem go szukać pod stertą śmieci, jaka urosła w pokoju
odkąd nie ma z nami Nialla. Boże, to zabrzmiało, jakby on umarł... potrząsnąłem
głową chcąc pozbyć się tych pesymistycznych myśli i skupić na szukaniu komórki.
Zwaliłem kołdrę z łóżka z nadzieją, że może tam go znajdę. Mam! Odebrałem, nie
patrząc na wyświetlacz. To był błąd.
- Cześć kochanie - usłyszałem głos,
którego nie miałem ochoty słyszeć.
- Mmm, cześć Danielle.
- Co się z tobą dzieje? - Martwiła się,
wiem. Może to chamskie, ale chciałem pobyć sam. Kochałem ją, to oczywiste. Ale
to co stało się z Irlandczykiem przyblokowało we mnie okazywanie jej uczuć -
Wiem, że martwisz się Nialla, jak my wszyscy. Ale nie możesz zamykać się na
świat. Przyjadę do ciebie, dobrze?
- Nie! - Stanowczo zaprzeczyłem. Nie
chcę jej teraz widzieć. Nasza miłość zniszczyła mojego przyjaciela. Bałem się,
że jak ją zobaczę, to poczuję złość. I mogą paść słowa, których będę żałował do
końca życia - Nie, nie przyjeżdżaj. Daj mi to najpierw przejść samemu, dobrze?
- Naprawdę uważasz, że tak będzie
lepiej? - Słyszałem, że jest zawiedziona moją postawą.
- Tak, proszę.
- Dobrze, ale jakby co, to dzwoń o
każdej porze - kochałem ją za tą troskliwość i chęć niesienia pomocy - Jestem z
tobą myślami. Niall z tego wyjdzie, zobaczysz.
- Dzięki - chciałem jeszcze powiedzieć,
że ją kocham; nie potrafiłem. Połączenie zostało przerwane przeze mnie zanim
cokolwiek zdążyłaby jeszcze powiedzieć.
[Trzy.]
Wracał z kuchni z pełną miską słodkości
do swojego pokoju. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, cieszył się na samą myśl
o dzisiejszym wieczorze. Na schodach minął go Liam w pośpiechu zapinając
kraciastą koszulę.
- Wychodzisz? - Był szczerze zdziwiony
widokiem przyjaciela. Mieli najbliższe godziny spędzić razem oglądając filmy.
- Tak, umówiłem się z Danielle - wyminął
go i wyszedł pośpiesznie z domu.
- A nasz wieczór? - Zapytał szeptem
zamkniętych drzwi. Znowu to samo, wystawił go dla niej. Nie potrafił już tego
zrozumieć, zbyt często to się zdarzało. Słodycze turlały się po schodach wraz z
odłamkami szkła.
Nie miał zamiaru siedzieć w domu, kiedy
cała reszta dobrze się bawiła. Zabrał kurtkę z wieszaka i wyszedł ze złości trzaskając
drzwiami. Nie uszedł daleko, kiedy spostrzegł jakiś pub. Wszedł pewnym krokiem
i usiadł na wysokim krześle. Ruchem dłoni przywołał do siebie barmana i zamówił
alkohol.
Pierwsza całkowicie samotna noc.
Pierwsze samotne kieliszki wódki. Pierwsze stracenie przytomności.
[Dwa.]
Cała piątka wytoczyła się klubu śmiejąc
się głośno. Dawno już nigdzie razem nie wyszli sami. Wykorzystali tę okazję,
jak najbardziej mogli. Nogi im się plątały, a z ust wychodził pijacki bełkot.
Udało im się trafić do wspólnego domu w
miarę bezpiecznie.
- Nialler, boję się - Liam uchylił drzwi
do pokoju blondyna - mogę dziś spać z tobą?
- Jasne! - Uradowany Horan pomógł
przyjacielowi wejść do pomieszczenia. Payne wczołgał się na łóżko ostatkiem
sił. Chciał ściągnąć z siebie przepoconą koszulkę, ale miał z tym nie lada
problem. Niall mimo, że nie był w lepszym stanie pomógł mu z pozbyciem się
części garderoby. Jego dłoń dotknęła wyrzeźbionych mięśni brzucha, a po ciele
przeszła fala gorąca. Przygryzł dolną wargę patrząc na ciało, którego pożądał
każdego dnia.
- Mam na ciebie ogromną ochotę -
wyszeptał.
- To weź mnie - Liam rzucił się na niego
przyciskając swoje usta do jego.
Nie mógł tego zrobić, byli całkowicie
pijani. Nie panowali nad sobą. Jednak tak bardzo długo czekał na ten moment,
tak bardzo kochał. Może to była ta chwila, która miała zapoczątkować lepszy
etap w jego życiu? Nie miał już sił walczyć z samym sobą, poddał się. Obdarował
każdy skrawek ciała Liama gorącymi pocałunkami.
W dobrym humorze przygotowywał dla
wszystkich śniadanie.
- Moja głowa! - Do kuchni wszedł Liam
przykładając dłoń do czoła. Niall uśmiechnął się na jego widok i podał mu
szklankę wody oraz tabletki przeciwbólowe. - Dzięki. Pamiętasz coś z wczoraj?
Bo ja kompletnie nic, mam pustkę w głowie. Ostanie co mi świta, to jak tańczyłeś
z Harry'm na parkiecie - z każdym słowem chłopaka dobry humor Horana znikał.
Doszedł do perfekcji w ukrywaniu tego co czuł. Założył więc maskę i udawał
jakby nic się nie stało.
W nocy po raz kolejny wymknął się na
miasto. Udał się w dobrze mu znane miejsce, gdzie nie musiał nic udawać.
Alkohol mieszał się z narkotykami. Niezrozumiani ludzie przez świat znajdowali
tu pocieszenie. Niall też znalazł; głównie w ramionach dwudziestoletniego
mulata, z którym pieprzył się od czasu do czasu.
[Niall]
- Cieszę się, że trochę lepiej się
czujesz - koleś w białym fartuchu mówił, ale tylko udawałem, że go słucham.
Fakt, głód narkotykowy gdzieś znikł, ale to nie zmienia mojej nienawiści do
tego miejsca. Ta cała biel, która mnie tu otaczała doprowadzała do szału. Chciałem
stąd jak najszybciej wyjść, więc założyłem maskę grzecznego chłopca, który
wierzy, że jego życie może ulec zmianie na lepsze.
Prawda jest taka, że nie może. Nie,
dopóki kocham. A tej miłości nie da się od tak pozbyć; zwłaszcza kiedy jest tak
głęboko zakorzeniona w sercu.
- Nie uważasz, że mógłbyś napisać
piosenkę? - Spojrzałem na niego zaskoczony tym pytaniem. - W końcu jesteś
muzykiem. Może to pomoże ci uzewnętrznić uczucia, które tak uparcie dusisz w
sobie. - To nie był taki głupi pomysł. Skinieniem głowy dałem mu znak, że
podzielam jego zdanie.
- Już trochę czasu minęło. Chciałbyś,
aby ktoś cię odwiedził? - Odwiedziny? Zobaczyć tych, którzy... co? Olali cię?
Mieli gdzieś twoje uczucia? Liama...? Na mojej twarzy pojawił się grymas, kiedy
poczułem ukłucie w sercu - Niall, nie jesteś sam. Są ludzie, którzy się o
ciebie martwią. Twoja mama często tu dzwoni - mama? Moja mama? Och, tak dobrze
byłoby poczuć jej ramiona obejmujące moje ciało. Ale zawiodłem ją, nie wiem,
czy jestem gotów zobaczyć to w jej oczach.
- Nie wiem - wyszeptałem i pozwoliłem
sobie na wyjście z gabinetu. Szedłem powoli korytarzem zastanawiając się, kogo
chciałbym najbardziej zobaczyć. Tak, głupie pytanie. Liama.
- Zmieniłem zdanie - wróciłem to mojego
terapeuty - ktoś może przyjść.
- Kto? - Nie musiałem odpowiadać,
widział w moich oczach, kogo pragnąłem zobaczyć.
[Liam]
Do salonu wpadł jak huragan uśmiechnięty
od ucha do ucha Zayn. Spojrzeliśmy na niego, jak na idiotę. To znaczy, ja nie
spojrzałem, bo ciągle tępo patrzyłem się w ekran telewizora.
- Dzwonił lekarz Nialla - na dźwięk
imienia Irlandczyka zwróciłem swój wzrok na Malika. - Powiedział, że możemy go
odwiedzić.
- Super! - Wykrzyknął Lou i z radości
klasnął w dłonie, niczym dziecko uradowane nową zabawką.
- Wszyscy? - Harry nie dowierzał w tą
dobrą wiadomość.
- Tak, wszyscy - Zayn utkwił spojrzenie
w mojej sylwetce. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Z jednej strony się
cieszyłem. Z drugiej bałem się, potwornie się bałem. - Niall głownie prosi o
twoje przyjście - moje? Po tym wszystkim on nadal chce mnie widzieć?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł...
- Liam! - Zagrzmiał Harry - Nie pierdol
takich głupot! On chce cię widzieć! Musimy tam pójść, musisz. Zwłaszcza ty.
- Ale co ja mu powiem? Boję się, że
czymś go zranię, nawet nieświadomie.
- Nie możesz go unikać, musisz stawić
czoła temu co się stało. Ukrywanie się nic nie da - Louis usiadł obok mnie i
objął mnie ramieniem - Przejdziemy przez to razem, obiecuję.
[Jeden.]
W londyńskim klubie panował tłok, mimo
środka tygodnia. Ludzie bawili się nie przejmując się wczorajszymi i
jutrzejszymi troskami. Kolorowe światła migały, jak szalone.
Wśród tłumu był też pewien znany
farbowany blondyn. Wlewał w siebie alkohol nie licząc się z kosztami. Nie
przejmował się tym, do jakich skutków może dojść. Najważniejsze teraz było, aby
zapić ból. Zapomnieć o uczuciach i choć na chwile dobrze się bawić. Na szklanym
stoliczku były widoczne ślady białego proszku, który przed chwilą został przez
niego i jego kompana wciągnięty przez rurkę zrobioną z banknotu.
Lubił ten stan otępienia, który zawładnął
jego ciałem. Kochał te usta, które błądziły po jego szyi. Uwielbiał nic nie
czuć.
Nie zwracał uwagi na ludzi,
przemierzając drogę do toalety i trącając ich barkiem. Wpadł do kabiny i
klęknął przed sedesem. Jego żołądek wirował powodując zwrot całej swojej
zawartości.
- Chodź, odprowadzę cię do domu. -
Spojrzał na chłopaka nad sobą. Lubił tą burzę rudych włosów.
- Ed, cześć - przywitał się z kumplem głupio
się śmiejąc - Nie chcę do domu, chcę się bawić. W końcu oblewam zaręczyny
Payne'a - z trudem wstał z zimnych kafelek i udał się na parkiet. Rudzielec
popatrzył za nim ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
Staczał się każdej nocy. Upadał wraz z
kolejnym kieliszkiem wódki. Odsuwał od siebie ludzi z każdym wciągnięciem
kokainy. A to wszystko, by zagłuszyć kochające, ale cierpiące serce.
[Zero]
Zszedł do kuchni z trudem pokonując
schody. Bolała go najmniejsza cząstka ciała, a głód rozpalał jego wnętrzności.
Otworzył lodówkę i momentalnie ją zamknął. Oczywiście, że nie o taki głód mu
chodziło; skończył mu się zapas narkotyków.
- Niall, wszystko okej? - Dopiero teraz
zauważył swoich przyjaciół, którzy pałaszowali śniadanie przy kuchennym stole.
- Dobrze Zayn, że jesteś. Pożycz
papierosa - Liam zakrztusił się sokiem.
- Przecież ty nie palisz - powiedział z
stronę blondyna
- Oh, Payne, co ty o mnie wiesz? -
Niebieskie tęczówki kipiące od złości spotkały się z zaskoczonym spojrzeniem
czekoladowych oczu - Nic, Liam. Nic o mnie nie wiesz - podszedł do Malika i
wyciągnął dłoń. W kuchni zapanowała niezdrowa atmosfera, więc Zayn dla świętego
spokoju podał papierosa koledze.
Irlandczyk usiadł na parapecie i
zaciągnął się nikotyną, która rozproszyła się w jego płucach. Patrzył przez
okno na spokojną okolicę. Czuł na sobie wzrok towarzyszy, ale próbował to
ignorować.
- Musicie się tak na mnie gapić? - Warknął
na nich nie zaszczycając ich swoich spojrzeniem.
- Co się z tobą dzieje? - Troska z
głosie Liama go rozdrażniła.
- Teraz to cię nagle obchodzi? - Spojrzał
na niego z pogardą. W niebieskich tęczówkach, które kiedyś tryskały radością,
królowały błyskawice wściekłości.
- Zawsze mnie obchodzi, Niall - podszedł
od niego, ale blondyn odsunął się.
- Nie, Liam. Już dawno przestało cię
interesować, co się dzieje w moim życiu. Nawet nie zauważyłeś tego, taka jest
prawda. Dalej żyjcie w tym swoim przesadnie słodkim życiu. Cieszcie się tą całą
posraną miłością, która was trafiła - wyrzucał z siebie słowa niczym karabin
naboje. Był zły i nie potrafił tego ukryć. Głód nie dawał mu spokoju, tłumione
przez cały czas uczucia chciały nagle ujrzeć światło dziennie. - Gówno wiecie o
życiu! - Zrzucił z parapetu wazon, który roztrzaskał się na podłodze. Niczym
życie samego Nialla, jakiś czas temu.
- Nialler, uspokój się - Louis chciał
opanować sytuację, ale zrobił błąd podchodząc do blondyna. Oberwał z pięści w
nos, aż się lekko zachwiał.
- Nie zbliżaj się do mnie! Myślicie, że
mnie znacie? Wszystko wiecie najlepiej? Planujecie sobie życie z tymi
dziewczynami, które myślicie, że kochacie? Jacy wy jesteście naiwni! - Szklanka
z herbatą Harry'ego wylądowała na kafelkach. Czwórka chłopaków patrzyła
zaskoczona na wybuch człowieka, który uchodził za najbardziej spokojnego.
- Nic nie wiecie, bo nie kochaliście
nigdy prawdziwie. Miłość nie wsiąknęła w was tak głęboko, abyście zaczęli od
niej wariować! Nie wiecie, co to znaczy płakać co noc! No i co się tak
patrzycie?! Teraz już nie macie nic do powiedzenia?! - Machał rękoma we
wszystkie strony strącając wszystko po drodze. Nie dbał o nic, ból rozrywał go
od środka.
- Ty tak kochasz? - Odważył odezwać się
Harry.
- Tak. Kocham do granic wytrzymałości -
jego krzyk trochę zelżał. Pozwolił, aby łzy spłynęły po jego policzkach. -
Kocham kogoś, kogo mam na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie dzieli nas ocean.
- Kogo? - Styles zrobił krok w jego
kierunku - Nam przecież możesz powiedzieć. - Niall spojrzał na niego, a potem
przeniósł wzrok na wystraszonego Liama.
- Ciebie, kocham. Ta miłość mnie
niszczy, a ty nic nie zauważyłeś. Wolałeś spędzać czas z Dan, niż ze mną.
Nienawidzę cię za to, a jednocześnie kocham całym sercem. Twoja obecność
sprawia, że chce mi się śpiewać i płakać równocześnie. Twój głos sprawia, że
moje serce bije szybciej. Zaczynam mieć omamy z tobą w roli głównej - przerwał
mu jego własny donośny krzyk. Uzależnienie nadawało o sobie znać, jego organizm
był niezaspokojony. Wbijał sobie paznokcie w skórę, aby jakoś nad tym
zapanować. Miotał się po zimnych kafelkach, a na jego czole wystąpiły kropelki
potu. Zayn z Harry'm przytrzymali mu ramiona, aby nie zrobił sobie krzywdy, a
Lou zadzwonił po karetkę. Liam stał w kącie nieruchomo zaskoczony wyznaniem
przyjaciela.
- Zostawicie mnie sukinsyny! - Próbował
wyrwać się z uścisku - Nie macie prawa! Musze stąd wyjść! - Nagle usłyszeli
odgłos nadjeżdżającej karetki.
Upadł na same dno. Doprowadził do tego,
że miłość, którą obdarzył drugiego człowieka, zabijała go powoli. Wiedział, że
nie ma dla niego już żadnego ratunku.
[Niall]
- Nialler! - Czyjeś ręce owinęły się
wokół mojej szyi i zostałem przygnieciony czyjąś sylwetką. Leżałem na podłodze
przygnieciony... Louisem? Poczułem, jakby Tomlinson zrobił się nagle cięższy.
Czy ja słyszałem śmiech Zayna?
- Chłopaki, nie mogę oddychać -
momentalnie się podnieśli, co mnie ucieszyło. Chwyciłem wyciągniętą dłoń Lou i
podniosłem się w podłogi.
- Stęskniliśmy się za tobą - przytulił
mnie Harry. Szczerze, to ja za nimi też,
potwornie tęskniłem. Chwila..., czy ja czuję jedzenie? Moje oczy
zaświeciły się, kiedy Zayn uniósł do góry torbę z Nandos.
- Jedzenie! - Porwałem paczkę od mulata
i zajrzałem do niej - Nie karmią tu zbyt dobrze - uśmiechnąłem się do nich,
widząc jak się mi przyglądają.
Coś właśnie do mnie dotarło.
Uśmiechnąłem się, niewymuszenie. Prawdziwie. Nie potrafiłem sobie przypomnieć,
kiedy ostatni raz to miało miejsce. Co ja ze sobą zrobiłem?
- Strasznie mi was brakuje - przytuliłem
się do nich. Ich obecność sprawiła, że teraz dotarło do mnie, jakim idiotą
byłem. Jak zniszczyłem sobie życie -Przepraszam.
- Nie masz za co - Zayn pogłaskał mnie
po włosach i cmoknął moje czoło - To my przepraszamy i cieszymy się, że wracasz
do zdrowia.
- Nie, to ja przepraszam - odezwał się
Liam, który cały czas stał w wejściu i przyglądał się całemu zamieszaniu.
Spojrzałem na niego. Liam, mój Liam. Miał podkrążone oczy, a smutek miał
wyrysowany na twarzy. Niewiele myśląc po prostu go przytuliłem. Chłopak chyba
się tego nie spodziewał i stał chwile nieruchomo, ale w końcu objął mnie swoimi
ramionami. Tak dobrze było znów się w niego wtulić; poczuć go znowu. Moje serce
przyspieszyło, a w brzuchu latały motyle łaskocząc swymi skrzydłami. W końcu
musiałem się od niego oderwać, choć nie chciałem.
Chłopcy posiedzieli u mnie dość długo. Nie
rozmawialiśmy o niczym konkretnym; głównie wspominaliśmy dobre czasy. Byłem im
niezmiernie wdzięczny, że przyszli. Ten czas spędzony na szczerym śmianiu się i
zwykłych rozmowach poprawił mój beznadziejny humor.
Liam był mało aktywny, siedział cicho i
raczej się przyglądał. Ale przyszedł, to było ważne. Gdy wychodzili dał mi
białą kopertę i obdarzył mnie nikłym uśmiechem.
"Nialler!
Nagrałem
to, zanim znalazłeś się w tym okropnym miejscu. Nagrałem to z nadzieją, że w
jakiś sposób to Ci może pomoże.
Wiedziałem
Niall. Słyszałem czasami, jak wymykałeś się nocą. Widziałem, że nie uśmiechasz
tak często. Bolał mnie gasnący blask w Twoich oczach. Chciałem... chciałem Ci
pomóc, ale się bałem. Stchórzyłem, nie zasługuję na Ciebie. Spytasz czego się
tak bałem? Bałem się, że jak mi powiesz, co się dzieje, to nie będę potrafił Ci
pomóc. Wystraszyłem się, że mogę być bezradny i bezsilny. Że nie będę
wystarczającą podporą dla Ciebie. Bałem się Twojego problemu. Byłem głupi.
Zawiodłem, przepraszam.
Liam."
Słuchałem piosenki, a łzy wsiąkały w
koszulkę i mała kartkę papieru. Bolało.
If you ever find yourself stuck in the middle of the
sea,
I'll sail the world to find you
If you ever find yourself lost in the dark and you
can't see,
I'll be the light to guide you
Jego głos był taki ciepły, kiedy śpiewał
te słowa. Oh, Liam.
Find out what we're made of
What we are called to help our friends in need
Dlaczego nie możesz mnie pokochać? Czemu
on nie może odwzajemnić moich uczuć? Wraca, wszystko wraca.
Nie potrafię już powstrzymać tego
żałosnego szlochu. Chcęzapomnieć,
proszę.
You'll always have my shoulder when you cry
I'll never let go
Never say goodbye
Może ty, Liam. Ja mówię
"żegnaj".
[Liam]
Siedziałem na łóżku z podkulonymi
nogami. Oparłem czoło o kolana, chciałem płakać. Nie mogłem, wszystkie łzy
wylałem z siebie przez ostatnie dwa tygodnie. Czternaście dni minęło już odkąd
Niall uciekł z zakładu psychiatrycznego. Nikt nie wie, jak to zrobił. Nikt nie
wie, gdzie teraz się znajduje. Nikt nic o nim nie wie. Trzysta trzydzieści
godzin minęło od wiadomości, że znikł. Tydzień minął odkąd dostałem paczkę od
psychiatry.
Koło mnie leży zmiętolony kawałek
papieru, którego treść znam już na pamięć. W uszach ciągle brzmi piosenka,
którą nagrał tuż przed ucieczką. Myśleliśmy, że to oznaka jego powrotu, tak
bardzo się myliliśmy, tak bardzo...
You are the strength that keeps me walking
You are the hope that keeps me trusting
You are the life to my soul
You are my purpose
You're everything
"Liam,
To
nie Twoja wina, sam się stoczyłem. To ja wlewałem w siebie alkohol, nie Ty. To
mój nos wciągał kokainę, nie Twój. To ja stworzyłem wokół siebie mur, nie Ty.
Teraz SAM muszę sobie z tym poradzić, nie z Tobą. Wybacz mi, proszę.
I
obiecaj coś, dobrze? Działajcie dalej, One Direction nie może się rozpaść.
Tylko Ty jesteś w stanie to wszystko utrzymać w ryzach.
Kiedyś
wrócę, może.
Kocham
Cię. Ale... to uczucie nie prawa bytu. Ta miłość jest zakazana.
Niall."
I tell myself that I was doin' all right
There's nothin' left to do tonight
But go crazy on you
Crazy on you
Oh, Nialler. Musisz wrócić, bez ciebie
jest tu tak pusto. Jak mogłeś nas zostawić?
Causeyou'reall I want,
You're all I need
You're everything... everything
Obiecuję, One Direction nie zniknie.
Ale wróć, proszę.
Moją prośbę wysłałem migoczącym gwiazdom
na niebie z nadzieją, że przekażą ją naszemu Irlandczykowi.
0 komentarze:
Prześlij komentarz